piątek, 19 grudnia 2008

Czytając Perez-Reverte'a



"Decyzję o tym, że będzie z nim jeździć, podjęła Olvido, patrząc na zniszczony pejzaż w Portman. A przynajmniej wtedy mu ją zakomunikowała. Znam jedno miejsce, zaproponował Faulques, takie jak z obrazów Doktora Atla, tyle, że bez ognia i lawy. Spojrzała na niego zaskoczona znad filiżanki kawy - jedli właśnie śniadanie na tarasie domu Falquesa w Balcelonie, kiedy wpadł na ten pomysł - i powiedziała: przecież tam nie ma wojny, a ja myślałam, że fotografujesz tylko wojnę. W pewnym sensie, odpowiedział, te widoki i to miejsce są częścią wojny.

Wynajęli samochód i pojechali na południe, ku zimowemu zmierzchowi nad krętymi drogami z ubitej ziemi, wciśniętymi między urwiska i góry odpadów mineralnych, nad zniszczonymi konstrukcjami i zrujnowanymi domami, murami bez dachów, dawnymi kopalniami pod gołym niebem, odkrywającymi bure, czerwonawe i czarne wnętrzności ziemi, z żyłami rudej rdzy, wyczerpanymi pokładami, ogromnymi płuczniami, skąd wyciekłe spękanymi kanałami błoto pokryło dno wąwozów z wyschniętymi opuncjami i martwymi pniami figowców, przypominając języki starej, stwardniałej lawy. To wygląda jak zimny wulkan, szepnęła zdziwiona Olvido, kiedy Falques zatrzymał samochód, wziął torbę z aparatami fotograficznymi i razem ruszyli naprzód, poprzez pejzaż niezwykłej, mrocznej urody, słuchając chrzęstu kamieni pod stopami w kompletnej ciszy bezmiernego pustkowia, opuszczonego przez ludzi prawie od stulecia, które jednak niszczyły wiatr i deszcz, nadając osobliwe formy korytom, splecionym ze sobą bruzdom, ostrym uskokom..."

Arturo Perez-Reverte "Batalista", Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2007

Brak komentarzy: