1.
Był jeszcze cały rozedrgany z emocji, a może z zimna.
- Dwie - mówił po katalońsku i tak szybko, że Joseta ledwie nadążała tłumaczyć. - Były dwie. Jedną zastrzeliliśmy harpunem, drugą goniliśmy między głazami.
Stał po kolana w wodzie. Nie zdążył wciąż zdjąć stroju nurka i kiedy zaczął gestykulować, wydawało się, że po raz wtóry toczy walkę, szamocze się z ofiarą, ściga ją, zachodzi z boków i pędzi ku płaskiemu dnu, gdzie nie zdoła już owinąć się mackami wokół kamienia, przywierając do niego jak uszczelka. Ludzie z plaży przyglądali mu się z dobrotliwymi uśmiechami.
Ta druga jeszcze żyła i chcieliśmy ją zobaczyć. Był tak rozgorączkowany, że bez namysłu wyjął ją z siatki. Natychmiast rozwinęła ramiona we wszystkich kierunkach - długie, giętkie, rozkołysane. Wystarczyło zbliżyć rękę - klap-klap-klap-klap! - ssawki jedna po drugiej przyklejały się do skóry jak mokre, lepkie paluszki dziecka. Trzeba było je odlejać, jedna po drugiej. Wyszliśmy z wody i zostawiliśmy chłopaka z jego zdobyczą. Już z plaży widzieliśmy, jak szamoce się z nią, bezskutecznie usiłując wsadzić do siatki wszystkie osiem długich, giętkich, chwytnych ramion.
To było tego dnia, kiedy pływaliśmy kajakiem po morzu wśród skał. Wpłynęliśmy wtedy do tej wielkiej jaskini: wiosłowaliśmy tak długo, aż zrobiło się prawie całkiem ciemno, a z wysoka, z góry, słychać było kwilenie setek nietoperzy, choć żadnego nie dało się zobaczyć. Potem wróciliśmy ku światłu i widzieliśmy, jak pod nami, w błękitno-zielonej wodzie, przesuwają się cienie nurków. Byli szybsi od nas. i kiedy wylądowaliśmy na malutkiej kamienistej plaży, już tam byli, po kolana w wodzie, a jeden, cały rozedrgany z emocji lub z zimna, zgodził się pokazać nam ośmiornicę.
2.
- To bardzo proste - powiedziała pani. - Najpierw ją zamrażasz, tak na kamień. Potem rozmrażasz w lodówce. Jak ci się nie chce zamrażać, to możesz walnąć nią parę razy o coś twardego, ale zamrożenie jest lepsze. Później musisz ją przestraszyć. Bierzesz duży garczek, najlepszy byłby miedziany, ale może być zwykły i gotujesz w nim wodę. Potem straszysz rozmrożoną ośmiornicę. Wiesz jak?
- Nie, oczywiście, że nie wiem.
- Wkładasz ją do wrzątku i natychmiast wyciągasz. I znów wkładasz, i znów wyciągasz. Trzy razy. Ona się tego wrzątku boi i tak się kurczy w sobie. Rozumiesz? No, a potem już ją zostawiasz w tej wodzie, z cebulą i liściem laurowym. Jak nie jest duża, to tak na pół godziny. Jak ci się uda porządnie ją wystraszyć, to będzie miękka i nie odejdzie jej skóra. Wyciągasz, studzisz, tniesz na kawałki, posypujesz papryką. Widzisz, jakie to proste?
- Mrożę, gotuję...
- No, albo kupujesz już ugotowaną, dziś jest na promocji.
Ta druga jeszcze żyła i chcieliśmy ją zobaczyć. Był tak rozgorączkowany, że bez namysłu wyjął ją z siatki. Natychmiast rozwinęła ramiona we wszystkich kierunkach - długie, giętkie, rozkołysane. Wystarczyło zbliżyć rękę - klap-klap-klap-klap! - ssawki jedna po drugiej przyklejały się do skóry jak mokre, lepkie paluszki dziecka. Trzeba było je odlejać, jedna po drugiej. Wyszliśmy z wody i zostawiliśmy chłopaka z jego zdobyczą. Już z plaży widzieliśmy, jak szamoce się z nią, bezskutecznie usiłując wsadzić do siatki wszystkie osiem długich, giętkich, chwytnych ramion.
To było tego dnia, kiedy pływaliśmy kajakiem po morzu wśród skał. Wpłynęliśmy wtedy do tej wielkiej jaskini: wiosłowaliśmy tak długo, aż zrobiło się prawie całkiem ciemno, a z wysoka, z góry, słychać było kwilenie setek nietoperzy, choć żadnego nie dało się zobaczyć. Potem wróciliśmy ku światłu i widzieliśmy, jak pod nami, w błękitno-zielonej wodzie, przesuwają się cienie nurków. Byli szybsi od nas. i kiedy wylądowaliśmy na malutkiej kamienistej plaży, już tam byli, po kolana w wodzie, a jeden, cały rozedrgany z emocji lub z zimna, zgodził się pokazać nam ośmiornicę.
2.
- To bardzo proste - powiedziała pani. - Najpierw ją zamrażasz, tak na kamień. Potem rozmrażasz w lodówce. Jak ci się nie chce zamrażać, to możesz walnąć nią parę razy o coś twardego, ale zamrożenie jest lepsze. Później musisz ją przestraszyć. Bierzesz duży garczek, najlepszy byłby miedziany, ale może być zwykły i gotujesz w nim wodę. Potem straszysz rozmrożoną ośmiornicę. Wiesz jak?
- Nie, oczywiście, że nie wiem.
- Wkładasz ją do wrzątku i natychmiast wyciągasz. I znów wkładasz, i znów wyciągasz. Trzy razy. Ona się tego wrzątku boi i tak się kurczy w sobie. Rozumiesz? No, a potem już ją zostawiasz w tej wodzie, z cebulą i liściem laurowym. Jak nie jest duża, to tak na pół godziny. Jak ci się uda porządnie ją wystraszyć, to będzie miękka i nie odejdzie jej skóra. Wyciągasz, studzisz, tniesz na kawałki, posypujesz papryką. Widzisz, jakie to proste?
- Mrożę, gotuję...
- No, albo kupujesz już ugotowaną, dziś jest na promocji.