środa, 4 lutego 2009

Wieści z frontu

Ponieważ sprawa odkamieniacza do czajnika lotem błyskawicy obiegła już pół Europy, budząc zainteresowanie obywateli wielu krajów, czuję się zobowiązana kontynuować temat.
Otóż, ocet...!
Co, jak co, ale ocet był na półkach nawet w Nowej Hucie lat osiemdziesiątych (niekiedy, co prawda, wyłącznie) i nie ma po prostu takiej szansy, żeby nie było go w Hiszpanii. Prawda?
Nieprawda.
Na hiszpańskich półkach coś takiego jak zwykły, normalny ocet nie występuje. Nie ma. Jest ocet balsamico, jest ocet z jabłek, jest ocet z białego wina, jest ocet z wina czerwonego. Co tylko chcecie. Poza zwykłym, polskim, kryzysowym octem spirytusowym. To by było za proste.
W związku z powyższym udaję się teraz do kuchni gotować w czajniku ocet z białego wina. Hej, przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda...!

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

No i jak poszło?
JB

(KK) pisze...

Powiem tylko: mission completed, czajnik uratowany ;) Dzięki za sposób!

Anonimowy pisze...

Kati, złoto! Prześlij na Boga adres, kupię Ci zapas tego odkamieniacza i wyślę - będzie najprościej. Octu spirytusowego, jeśli Ci trzeba - też doślemy ;-) Całusy! Pasia

(KK) pisze...

Byście lepiej przysłały białego sera, bo nie ma z czym naleśników robić...

mm pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
mm pisze...

kati, dla twojej informacji: wypelnilam twoja wczorajsza prosbe w 100% :))) ja to jednak jestem slowna i przez to kiedys zdrowie strace...