czwartek, 11 czerwca 2009

2,5 godziny w Prado

Trzy piętra i podziemie, 89 sal, największe na świecie kolekcje płócien Goi, Velázqueza, El Greco, w sumie osiem i pół tysiąca obrazów. Gdybyście mieli ochotę każdemu z nich poświęcić tylko dwie sekundy, nie wyjdziecie stąd przez najbliższe pięć godzin. Witamy w Museo del Prado. Jest źle. Mamy dwie i pół godziny. Czas... start!

I już od samego początku wiadomo, że to nie może się udać.

Od samego początku - bo w sali 5, do której wpadliście tylko po to, by zobaczyć jak David Caravaggia leciutko uśmiecha się nad trupem Goliata, w tej właśnie sali wisi Magdalena Pokutująca Georgesa de La Tour, której wcale miało tu nie być, bo przecież na codzień znajduje się w Luwrze. Więc stop. Bo jak tu się nie zatrzymać, choćby na dwie sekundy, kiedy ona tak siedzi, wpatrzona w świecę, z czaszką na kolanach i czerwonej szacie zawiązanej tuż pod biustem, jakby była w ciąży...? Więc stop, bo przecież obok jest ten Caravaggio, a David, mały chłopiec, naprawdę się uśmiecha, kiedy przywiązuje sznur do odciętej głowy Goliata... Więc stop, stop, bo wszystkie te obrazy są na wyciągnięcie ręki, ledwie pół metra od was, zabezpieczone tylko czerwonym sznurkiem i widać każde pociągnięcie pędzla, każde zgrubienie farby i jeśli kiedykolwiek macie się dowiedzieć jak Rubens malował celulitis i czy Fra Angelico używał linijki żeby wytyczyć tak proste i cienkie promienie ze złota, to właśnie teraz, później już nie będzie okazji. Więc stop. Patrzcie.

Która Maja Goi ma ładniejszą twarz - naga czy ubrana? (Naga.)
Jakie futro miały dwa koty, które Noe Tintorettiego wziął do arki? (Bure.)
Na czym trzyma się chusta, którą jedna z kobiet spod krzyża van der Weydena ma związane włosy? (Na szpilce.)
Co przyniósł św. Antoniemu w dziobie kruk Velázqueza? (Pączka?)
Jaki kolor mają oczy Dürera na autoportrecie? (Żaden, nie ma takiego koloru.)
Kto odbija się w lustrze z Dwórek Velázqueza? (Para królewska, a może... my?)

Więc patrzcie. Byle nie za długo. Nie mamy dwóch sekund. Nie mamy pięciu godzin. Mamy tylko dwie i pół. Dlatego nie dajcie się złapać w pułapkę. Nie patrzcie na Cranacha, jeśli wolicie Dürera. Nie dajcie się zwabić Rafaelowi. Zostawcie w spokoju Tycjana, przecież nie kochacie renesansu i udajcie, że nie zauważyliście czasowej wystawy prerafaelitów. Prado to czyściec, nie raj. Jeśli chcecie raju, omińcie Goyę, Velázqueza oraz Bruegela i chodźmy do razu Boscha. Do Ogrodu rozkoszy ziemskich. Może, jeśli poświęcicie te dwie i pół godziny tylko na Ogród, zrozumiecie chociaż czemu dłoń przybita nożem do wklęsłej tarczy trzyma w palcach kostkę, która zatrzymała się na piątce.

A może nie.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Zazdroszcze i wpółczuje tych 2.5 godzin w Prado ;)

Piotr

p.s. Kiedy wracasz ?

(KK) pisze...

Ale z Hiszpanii czy z Madrytu? Bo z Madrytu to już, a z Hiszpanii to jeszcze nie wiem ;)

Natalia pisze...

Miałam to samo ostatnio w Amsterdamie w muzeum van Gogha, tzn. takie hipnotyczne przyciąganie przez szczegół, mało czasu, natłok bodźców. Super opis:)

Anonimowy pisze...

Ot i Prado. To troche tak jak przyjsc na wystawny obiad... Tysiac dan, kazde wspaniale samo w sobie, rarytas dla podniebienia. Po 50-tym juz nie mozesz na nie patrzyc i marzysz o tym zeby juz wyjsc ;)
Odziedziliscie muzemum morskie, zeby zobaczyc co zapisal w kajecie Cristobal Podroznik?
P.

(KK) pisze...

No własnie: nie wiadomo czy się cieszyć z tego, co się widzi, czy się martwić, że tak trzeba pędzić. I w głowie zostają tylko szczegóły...

A Muzeum Morskie nam zamknęli w niedzielę, dranie. I tak samo Guerenikę.