poniedziałek, 29 czerwca 2009

Fiesta pod blokiem


Wszystko zaczęło się niewinnie. Od zakazu parkowania.
Zrozummy się dobrze: nasza ulica to wąwóz między siedmiopiętrowcami. Znalezienie tu miejsca parkingowego przypomina zabawę w komórki do wynajęcia: krążysz, dopóki nie zobaczysz, że ktoś właśnie wyjeżdża. I, pewnego dnia, na trzech czwartych długości chodnika pojawiły się znaki "zakaz parkowania". Powód: fiesta.
- Zbliża się świętego Pawła. Nie będziemy spać przez trzy dni - optymistycznie zauważyła sąsiadka.
A potem poszło już szybko. Samochody odjechały. Między blokami ktoś zawiesił unijne chorągiewki. Na jezdni stanęły dwa kosze do koszykówki. Z boku zaparkowała obwoźna churreria. Właściciel smażalni kurczaków z bloku naprzeciwko wystawił ladę na chodnik i dowiózł beczki z piwem. Wylot ulicy zablokowała drewniana scena. Natomiast my, z wysokości siódmego piętra, przystąpiliśmy do naukowych badań nad celebrowaniem czasu sacrum w mikrospołecznościach metodą obserwacji półuczestniczącej. Dla dobra nauki niech mi będzie wolno umieścić tu fragmenty notatek z dzienniczka badacza.
Piątek, popołudnie. Od wczesnych godzin popołudniowych poznajemy hiszpańskie przeboje. Byłoby to całkiem miłe, gdyby obsługa wielkich dmuchanych zjeżdżalni nie puszczała w tym samym czasie i na podobnym poziomie głośności wiązanki piosenek dziecięcych. Dzieci piszczą. Głośniki wyją.
Piątek,wieczór. O 20 na scenę wjeżdża dziesięcioosobowy zespół folklorystyczny. Akustyka doskonała. Siedząc przy stole w jadalni można rozróżnić słowa piosenek. Tematyka oscyluje wokół: "Zwróóóóć miiiii meee seeerceee" oraz "Czaaaarnuuulkooo maaaa, oooodeszłaś ze złym Cyyyygaaaanem". O północy publiczność domaga się bisów. Wybuchają sztuczne ognie. Zespół bisuje "Spoooojrzaaaałem w twe oooooczyy, czaaaarnuulko" i "Byyyłeś pięęęęęknym Cyyygaaanem". Właściciel smażalni kurczaków ledwie nadąża z wydawaniem piwa. O pierwszej śpiewacy schodzą ze sceny. Jeszcze tylko godzinka dyskoteki i można iść spać.
Sobota, popołudnie. Na jezdni trwają osiedlowe mistrzostwa koszykówki i sportów pokrewnych. Wybucha kilka petard, zaraz po nich startują głośniki. Obsługa głośników lubi zespół Pignoise.
Sobota, kilka godzin później. Na scenie trwa teatrzyk dla dzieci. Siedząc przy stole w jadalni można odróżnić słowa zagadek: "Jak nazwać takiego pana? Pierwszy wstaje z łóżka z rana, a ledwie spać się kładzie, wszyscy zapalają światła na pokładzie?". Konferansjer droczy się z dziatwą, dyskusja nad poprawną odpowiedzią przeciąga się.
Sobota, kilka godzin później, noc. Kilkunastoosobowy zespół flamenco daje z siebie wszystko. Akustyka świetna. Sąsiadki włożyły falbaniaste suknie, obwiązały się w biodrach frędzlastymi chustami i tańczą. Właściciel smażalni kurczaków robi na piwie interes roku. O północy z plebanii wychodzi proboszcz od św. Pawła. Z surową miną udaje się za scenę, by tam, wraz z kościelnym, odpalić petardy od swojego papierosa. Dym cuchnie siarką i ściele się wokół proboszcza. Dzieci piszczą. Sąsiadki tańczą. Młodzież obsiada maski okolicznych samochodów. Zespół flamenco kończy, ksiądz proboszcz zaprasza na niedzielną procesję i przypomina o mszy św. o 19. Zaczyna się dyskoteka. Już cała ulica lubi zespół Pignoise.
Sobota, a właściwie już niedziela, noc. Dyskoteka kończy się o 2 nad ranem. Aktywny klient smażalni kurczaków odpoczywa na chodniku w towarzystwie młodzieży. Chętnie by się z nią pobił, pod warunkiem, że na siedząco.
Niedziela, poranek. Wybuchają petardy. W niebo bije zapach grilla. Proboszcz od św. Pawła błogosławi kiełbasę i bułeczki, zaprasza na mszę.
Niedziela, wieczór. Przyjeżdża biskup. Proboszcz od św. Pawła już nie pali. Uroczysta msza św. i procesja z figurą św. Pawła oraz orkiestrą bębniarzy. Akustyka świetna. Po procesji obsługa głośników włącza muzykę. My też już lubimy Pignoise. Sztuczne ognie. Dyskoteka.
O północy robi się cicho. Możemy sobie pogratulować. Przetrwaliśmy fiestę pod blokiem.

5 komentarzy:

abnegat.ltd pisze...

Matko jedyna- to sie nazywa ognisty temperament :D A co z samochodem? Poszedl na platny?

(KK) pisze...

Nooo... właśnie jakoś zatrzymaliśmy się na etapie cieszenia się, że zaparkowaliśmy :D Ostatecznie na masce przesiadywała nam lokalna złota młodzież. Ale grzecznie przesiadywali, więc nie prowokowaliśmy incydentów międzynarodowych ;)

abnegat.ltd pisze...

Dobry samochod - ze maski nie wgieli ;)

Espresso pisze...

Ci to ciągle balują!
Siempre fiesta ;)

Espresso pisze...

Aaaa i jeszcze:
to chyba coś w stylu naszych ODPUSTÓW,tylko bardziej huczne :D