Jedna osoba zginęła, a trzy zostały pobodzone podczas dzisiejszego encierro w Pampelunie. 27-letni hiszpański biegacz, raniony w szyję przez byka "Capuchino", zmarł w drodze do szpitala. To pierwsza śmiertelna ofiara byczych rogów w Pampelunie od 1995 r.
Dzisiejsze encierro, czyli 846-metrowa gonitwa z bykami wąskimi uliczkami miasta, od samego początku zapowiadało się niebezpiecznie. "Capuchino" zaraz po wyjściu z zagrody znalazł się na czele stada, zahaczył rogami koszulę jednego z biegaczy i rzucił nim o drewniany płot. Później odłączył się od reszty stada. Samotny byk jest niezwykle niebezpieczny: nie wie dokąd ma biec, rozgląda się na boki, reaguje agresją na ruch. "Capuchino" dopadł jeszcze jednego biegacza, a na prostej pod budynkiem Telefoniki uderzył rogami 27-letniego madrytczyka Daniela Jimeno Romero. Mężczyzna, ranny w szyję, z rozerwaną aortą i uszkodzonym płucem, nie przeżył transportu do szpitala. Byk szalał jeszcze przez półtorej minuty i cisnął w powietrze kolejnego biegacza, zanim pasterzom udało się zagonić go w stronę areny i zagród.
Zmarły dziś mężczyzna jest pierwszą śmiertelną ofiarą pobodzenia podczas encierro od 1995 r. W 2003 r. 63-letni nawarryjczyk zmarł po trzech miesiącach śpiączki, po tym jak został stratowany przez pędzące stado. Odkąd w 1924 r. zaczęto prowadzić statystyki, w Pampelunie od byczych rogów zginęło 15 osób.
(KK)
*
Na marginesie dodam tylko, że śmiertelny wypadek zdarzył się dokładnie tam, gdzie dzień wcześniej wasz korespondent robił zdjęcia z deski. Obecnie jestem na etapie zastanawiania się, czy to szczęście, czy pech, że nie było mnie tam dzisiaj...
PS. Na zdjęciu: 8 lipca, ulica Estafeta. Byk przewraca się na biegaczy, kilku z nich odnosi lekkie rany
2 komentarze:
"...Obecnie jestem na etapie zastanawiania się, czy to szczęście, czy pech, że nie było mnie tam dzisiaj..."
Szczęście. Oglądanie śmierci, nie jest przyjemnie, ani ciekawe. I tak naprawdę śmierć jest niefotogeniczna. W całej historii fotografii, są nieliczne przypadki zdjęć pokazujących śmierć, jako coś więcej niż przejście ze stanu żywej istoty, do stanu bezwładnego kawałka mięsa leżącego na trawie. Troszkę smutne i straszne, ale tak jakoś jest.
Piotr
Wiesz, Piotrek, masz całkowitą rację. Zastanowiłam się i doszłam do wniosku, że wcale nie chciałbym tego widzieć.
Prześlij komentarz