środa, 18 sierpnia 2010

Zgubić odnalezioną arkę


- Nie - mówi ta pani. - Już zamknięte.
I zamyka, choć do zamknięcia powinno być jeszcze pięć minut, choć gnaliśmy tu stromą wąską drogą, bezpowrotnie mijając święte megality. Nie. Drzwi są grube, mury wysokie, z wysokości drwiąco szczerzy się na nas otwór średniowiecznego wychodka. Zamknięte.

To pustkowie, jesteśmy na pustkowiu. Cap de Creus, Przylądek Krzyży: wulkaniczne skały oddzielają morze od równiny jak ustawiony na sztorc grzebień. Po drugiej stronie grzebienia, tam, gdzie nie ma już nic, jest klasztor. A klasztor jest tak stary, że ma wewnątrz korynckie kolumny.

tacy, którzy wierzą, że Święty Graal jest w Katalonii. Miał go mieć Wilfred Włochaty, hrabia Urgell, a jego rzemieślnicy wymalowali kielich na ścianach dziewięciu romańskich kościółków zagubionych w dolinach Pirenejów. Może tak było, może nie; ale klasztor San Pere de Rodes na pustkowiu, twarzą do morza, wygląda, jakby stworzono go na kryjówkę. Mówiąc szczerze, cała Hiszpania tak wygląda. Jeśli gdzieś w Europie można jeszcze coś ukryć, to tylko tam.


Ścieżka jest wąska, zakrzaczona. Wiedzie nad klasztor, do ruin zamku Verdera. Zamek siedzi na okrakiem na skalnym grzebieniu. Wiatr, który nadciąga z Zatoki Róż i rozpędza się na równinie Empordy, chłoszcze ślepą absydę - ostatnią ocalałą ścianę. Stąd widać, że to musiało być tak: mała łódź z uciekinierami, skaliste wybrzeże, mała zatoka, bardziej katastrofa niż udane lądowanie. Podobno rozbitkowie znaleźli jaskinię, w której wcześniej żył pustelnik. Podobno ukryli w niej to, co na rozkaz papieża, wywieźli z podbitego przez barbarzyńców Rzymu. Ukryli na tyle dobrze, że nie zdołali potem odnaleźć kryjówki...


Nie, nie. Już zamknięte. Jest zbyt późno. Słońce zachodzi za skalny grzebień. Pięć minut to za mało, żeby znaleźć skarb. Zresztą, ktoś już go znalazł, nie ma czego szukać. To była skrzyneczka bez wieka, trochę kości i fiolka. Watykan podobno potwierdził: czaszka i prawe ramię Piotra Apostoła, w fiolce krew Chrystusa. Chyba nic wielkiego w kraju, który ma chustę św. Weroniki, ciernie z korony i wiązkę drzazg z krzyża. W tych sprawach Hiszpanie nie znają umiaru. Być może nie można znać umiaru, mając nad głową zbyt oślepiające niebo.

Słońce zachodzi za skalny grzebień. Ostatni promień (ten, który powinien być zielony) przez szczelinę ruin  pada na klasztor. Powinien to być znak, ale nie jest. Jest, jak zwykle, pięć minut za późno, Zostały tylko zgliszcza zagadki, którą ktoś inny rozwiązał. Może da się tu jeszcze coś odnaleźć, lecz na pewno nie Graala. Graal, mówi mój przewodnik po Hiszpanii, jest w katedrze w Walencji. Naprawdę.



6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

na Googlemap widać Waszą brykę ?
pod zamkiem, na skraju cienia :)

Anonimowy pisze...

no, ale na zdjęciu ocalała więcej niż jedna ściana?..

doro pisze...

Super napisane, piękne tereny i zdjęcia. Ja tak samo jak z Graala cieszę się z każdego odnalezionego kawałka średniowiecznego świata z jego zabytkami.

(KK) pisze...

--> Naszą brykę na google maps widać, ale pod blokiem w Cartagenie ;) Dalej tam stoi! A jedna ściana ocalała, ale z zamku, klasztor ma się dobrze.

--> Doro: to jedno z najpiękniejszych miejsc w Katalonii. Aż dziw, że tak mało ludzi o nim wie. Ale może to lepiej?

maya pisze...

kto by tam wierzyl Watykanowi :-) Graal jest gdzies w poblizu jaskini pilnowanej przez Krolika Morderce. A jesli nie tam, to ktorys z Pytonow na pewno wie gdzie Graal lezy pogrzebany :-)

PS: dobrze, ze masz opowiesci do opowiedzanie. Twoja Hiszpanie trudno znalezc w przewodnikach.

Szaman Galicyjski pisze...

Cudne. Jak zawsze. Proszę jeszcze.