poniedziałek, 18 lipca 2011

Albacete. Pora wystawiania krzesełek


Wczesnym wieczorem w Albacete, kiedy zelżeje już upał, nadchodzi pora wystawiania krzesełek. Krzesełka są różne: stare kuchenne taborety, wysłużone skajowe fotele, ale najczęściej lekkie turystyczne składaki z aluminium i płachty płótna. Na krzesełkach zasiada się i się siedzi. Nic więcej. Czasem zamieni się parę słów z sąsiadem z krzesełka obok, ale nie za często, bo - po prawdzie - wie się z góry wszystko, co sąsiad mógłby powiedzieć. Więc po prostu się siedzi. Nie wiem na ten temat nic pewnego, ale sądzę, że może to przypominać podróż statkiem, gdy - samemu będąc nieruchomym - chłonie się wrażenie tego, co nas mija. Jest w tym ciekawość, lecz umiarkowana, podszyta obojętnością i przede wszystkim spokój. Dużo spokoju.

Oni nie mieli krzesełek, ale mieli ławkę. Na zadrzewionym skwerze, tuż przed własnymi domami.
On stęknął i przygarbiony uniósł się z tej ławki.
- A teraz? - zapytał, nachylając ekran notebooka. - Teraz widać?
- Jak przestaniesz zasłaniać, to może będzie widać - powiedziała ona cierpliwie. Pozostałe trzy zgodnie pokiwały głowami: - Świetnie, Paco. Naprawdę, teraz widać znakomicie - wygdakały chórem, głosami wyćwiczonymi w chwaleniu wnuków, tak, że ciężko było rozróżnić która z nich wymówiła które słowo.

Paco zadowolony opadł na ławkę obok kobiet. Teraz mieli już wszystko: skrzynkę po oranżadzie stabilnie ustawioną na sztorc, ułożony na niej notebook, pochylony ekran i podkręcony dźwięk, a nad ich ławką właśnie zapadała noc. Tu, na skwerku, pod drzewami, w których grały cykady, było już ciemno jak w kinie i na niedużym ekranie łysina Yula Brynnera świeciła w technikolorze jak księżyc w pełni. Któraś z nich, chyba ta, która chciała, żeby Paco przestał wreszcie zasłaniać, odwróciła się jeszcze i obrzuciła nas karcącym spojrzeniem. Miała rację, bo przecież przeszkadzaliśmy, przechodząc im za plecami, a na dodatek wcale nie mieliśmy biletów na ten seans.

Odeszliśmy cicho i teraz nie mam pewności, czy na notebooku ustawionym pod gwiazdami na skrzynce po oranżadzie, na skwerze przed własnym domem oglądali "Siedmiu wspaniałych", "Braci Karamazow", czy może jakiś kryminał z czasów, gdy wszyscy byli jeszcze młodzi.

8 komentarzy:

ana z maroka pisze...

Wiem ze ciagle porownywanie moze byc glupie, ale nie moge sie powstrzymac przed robieniem tego. W Polsce krzeselka by nie przeszly, uznane by byly za dziwactwo w jakimkolwiek miescie. Co kultura to inne rzeczy sa dozwolone. Czasem aby to zobaczyc trzeba wyjechac.
:)

(KK) pisze...

Pamiętam list do gazety jakiejś oburzonej pani, której przeszkadzało pranie, suszące się za oknami w polskich blokach. Pisała, że to straszna wiocha, a przecież jesteśmy już w Europie i trzeba tego zakazać w trosce o estetykę. Nooooo, chciałabym, żeby zobaczyła europejski, hiszpański albo włoski blok z powiewającymi prześcieradłami :D

Dulcynea z Toboso pisze...

Witaj, za tydzień wybieram się na wyprawę autostopem po Hiszpanii, zastanawiam się, czy nie zaczepić o Twoje miasto, chociaż od samych Hiszpanów słyszałam, że szkoda zachodu.

Jakie jest Twoje zdanie w tym temacie? Czy mogłabyś mi polecić któreś z hiszpańskich perełek? Chodzi mi o miasta/ miejscowości małe, gdzie nie spotkam wielu turystów i znajdę tam z łatwością mnóstwo inspiracji. Pomożesz?

Pozdrawiam serdecznie chwilowo z Alp Szwajcarskich...

maya pisze...

jak ja lubię tę tradycję. W moim kawałku Włoch ma się ona dobrze, a i w 'mojej' Polsce widuję starszyznę usadowioną na ławce pod ścianą lub przytuloną do drewnianej bramy wjazdowej; czasami do ławki dołącza krzesło salonowe wyściełane i na wysoki połysk, czasami stoi niski stołek zwany na Kujawach ryczką. Starszyzna siedzi milcząco i patrzy na życie ulicy. Pranie zaś suszy się za bramą, na podwórzu.

(KK) pisze...

Właśnie sobie uświadomiłam, że w Nowej Hucie (czyli mojej postindustrialnej dzielnicy Krakowa) na najstarszych osiedlach też wystawia się krzesełka :) Ale tylko tam, gdzie mieszkają już naprawdę sami starsi ludzie, ci, którzy przyjechali ze wsi budować nowe miasto i zostali... Ciekawe, że nie przypomniało mi się to wcześniej.

--> Dulcynea, napisz do mnie na lia@gazeta.pl Chętnie pomogę, muszę tylko wiedzieć w jaki region Hiszpanii się wybierasz, czym jedziesz, ile masz czasu itp. Albacete rzeczywiście nie jest zabytkowe i najładniejszy jest tu park, więc nie wiem, czy warto dla niego nadkładać drogi ;)

katasia_k pisze...

Pod blokami w Kutnie (niewielka miejscowosc w poblizu Lodzi) rowniez ustawia sie krzesla. Raz nawet widzialam jedno na lancuchu, jak lyzka w Misiu.

MolikZygmuntEWA pisze...

Urocze to i brata (milczących nawet ludzi). Nasze dzielnicowe skwerki, na których posiadywano w różnych konfiguracjach, zabudowali w ostatnich 4 latach deweloperzy. Teraz nawet dzieci nie wychodzą "na dwór".Co raz bardziej osobno żyjemy, a przecież nawet stoły wynoszono...

Zygmunt Molik pisze...

Uprzejmie proszę nie dawać wiary informacji, że blog zlikwidowany. Tylko adres jest krótszy - ewamolik-zygmunt.blogspot.com