czwartek, 15 września 2011

Muxia. Kamienie zazwyczaj nie kłamią

Nie wiem dlaczego nigdy nie napisałam o Muxii. Może dlatego, że zbyt wiele tam historii. Nie bardzo wiadomo od czego zacząć. Czy dać pierwszeństwo świętemu Jakubowi? Ale z nim można dojść aż do Saragossy, a nawet, na upartego, do Kadyksu i trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcemy tam iść? Wolelibyśmy przecież zostać w Muxii.

Więc może opisać szaloną wyprawę Matki Boskiej? I pisać, jak w Jeruzalem wsiada na tratwę z kamienia i osobiście (bo wciąż jest żywa, jesteśmy przed Wniebowzięciem) płynie do Muxii zmotywować wypalonego domokrążcę wiary? To jednak dość śliski temat, łatwo się pogrążyć. Nawet jeśli czytelnicy uwierzą w pływające kamienie, wciąż zostaniemy z kwestią podróży powrotnej. Bo skoro Maria jest w Muxii ciałem, a resztki jej tratwy do dziś leżą na brzegu, to jak wróciła? Ktoś ją odwiózł? Jak znalazła się spowrotem w Jeruzalem? Zbyt wiele tu wątpliwości, przyznajcie sami, ta historia wymaga kompetencji teologicznych, których waszemu korespondentowi brak.


Nie, dobry temat powinien być zwarty, a fakty namacalne. To, z czym zostaje wasz nieszczęsny korespondent, to kamienie. I jest to coś, czym się zadowoli. Takie kamienie - o, to temat w sam raz dla niego. Na przykład ten, który wygląda jak żagiel (i ponoć nim jest: kamiennym żaglem z łodzi Matki Boskiej). Nazywa się Pedra dos Cadrís i właśnie czołga się pod nim starszy pan. Starszy pan ma na głowie chusteczkę od słońca, zawiązaną tak, jak wiąże się dzieciom. Przyjechał do Muxii autokarem pełnym starszych pań - któraś z nich musiała osłonić jego łysinkę sposobem wypraktykowanym na wnukach. Pan wpełzł pod kamień i chyba trochę uwiązł. Jeszcze się śmieje, lecz w oczach już panika. Ale galisyjska magia jest bezlitosna (i dość, przyznajcie, przewrotna): pan w chusteczce będzie musiał przeczołgać się pod kamieniem jeszcze osiem razy. Jeśli zdoła i wstanie swój kręgosłup może uznać za uleczony...


A to dopiero pierwszy kamień, o którym wasz korespondent mógłby z Muxii napisać! Gdzieś tu obok leży Pedra do Temón, kamień-kotwica i Pedra dos Namorados, gdzie zakochani ślubują sobie wierność. I jest jeszcze Pedra de Abalar, wielki płaski pokład kamiennej łodzi. To na nim mógłby skupić się wasz korespondent, gdyby wreszcie zdecydował się napisać o Muxii.

Istotą tego kamienia jest chwiejność. Dosłowna i przenośna. Pedra de Abalar chwieje się, lecz nie stale. Czasem z równowagi głaz wyprowadzi jedna osoba. W innych przypadkach nie wzrusza go tłum. Zdarza się także, że chwieje się sam, przez nikogo nie poruszony. To ostatnie zwiastuje ponoć nadchodzące nieszczęścia, choć ludzie mawiają, że nie wszystkie kataklizmy wstrząsają kamieniem. Nie wiadomo, czy to prawda. Być może głaz bywa wówczas poruszony, lecz nie daje po sobie nic poznać. Byłby w tym podobny do prawdziwych Galisyjczyków, o których Hiszpanie mówią, że są nieprzeniknieni. Jeśli spotkasz Galisyjczyka na schodach, opowiadają, nie poznasz, czy jest zadowolony, czy smutny, ba!, nie zorientujesz się nawet czy z nich schodzi, czy na nie wchodzi.

Są tacy, którzy mówią, że chwiejąc się Pedra de Abalar daje ludziom znaki. Że przemawia przez niego prastara tajemna moc, Matka Ziemia albo Dziewica-Pasażerka. Przekaz płynie nieustannie i wasz korespondent jest niemal pewien, iż niesie prawdę. Skały zazwyczaj nie kłamią. To tylko my nie wiemy, jak interpretować sygnały. Zwłaszcza, że nieprzeniknieni Galisyjczycy z kamienną twarzą powtarzają: ten głaz chwieje się, kiedy chce.


5 komentarzy:

maya pisze...

problem w tym, ze kamienie nie potwierdzaja ani nie zaprzeczaja. I zawsze zachowuja kamienna twarz, gdy ktos klamie w ich imieniu.

Bardzo fajne rzeczy korespondent odkopal.

ana z maroka pisze...

I niech mi jeszcze korespondent powie ze przy okazji jezdzenia wzdluz i wszez, blogowania korespondent jeszcze Camino de Santiago robi? :p
Pozdrawiam :)

(KK) pisze...

Maya --> I dzięki temu korespondent też może napisać, co zechce. Papier, to jest, pardon, kamień przyjmie wszystko ;)

Ana --> Powiedzmy, że to jest dość nietypowe camino, bo po pierwsze bez Composteli, a po drugie od tyłu ;)

katasia_k pisze...

Skamienialam z wrazenia...

Mam nadzieje, ze swiety Jakub jeszcze sie jednak pojawi? Zetknelam sie z nim w Peru, gdzie pod postacia burzowej chmury (!) rozbijal peruwianskie powstanie. Rzezba lub obraz przedstawiajace swietego Jakuba poskramiajacego Peruwianczykow znajduje sie chyba w kazdym peruwianskim kosciele.
P.S. Ciekawostka - nowsze rzezby sa cenzurowane i sw. Jakub zamiast rozbijac rdzennych Peruwianczykow, gromi Saracenow.

(KK) pisze...

Zobaczymy :) W każdym razie Jakub gromiący Saracenów to jest hiszpański kanon, ponoć osobiście interweniował w bitwie pod Clavijo i odtąd ma przydomek Matamoros, czyli zabójca Maurów. Nie wiem, co na to doktryna o ekumenizmie...