piątek, 4 listopada 2011

Kadyks. Gra w okręty

Czytając Pereza-Reverte w Kadyksie


Żadne inne miasto nie nadaje się aż tak dobrze, by je oblegać, jak stary Kadyks. Kadyks właściwie cały czas jest oblężony, choć widać to dopiero z góry: biała pułapka, zewsząd otoczona błękitem, cienkim paskiem piachu połączona z bagnistym wybrzeżem. Barokowa plansza do gry w okręty. D8. Łup! Trafiony-zatopiony.

Pierwszy jest Kadyks Lolity Palmy, miasto widziane z dołu. Idziemy ciasnymi uliczkami. Wąskie chodniki, wąskie jezdnie, pelargonie na ścianach. Kute kraty chronią majątki, zdobyte na handlu mąką i cygarami; szyby balkonów zatrzymują zuchwały morski wiatr. W powietrzu wisi zapach gorącej czekolady, kupieckich ksiąg i smutku: za utraconymi koloniami, za zatopionymi okrętami, za straconym ładunkiem. Farba odłazi z barokowych fasad. Spoglądamy w górę i nagle oślepia nas błękit, taki błękit, z którego mogłaby spaść napoleońska bomba: B5, łup!, trafiony-niezatopiony.

Mogłaby, lecz nie spada, bo przecież  tego Kadyksu już nie ma.


Drugi jest Kadyks kapera Pepe Lobo, miasto widziane z góry. Wspinamy się na kupiecką wieżyczkę. Przed nami otwiera się przestwór, a nawet dwa przestworza, oba błękitne. Morze i niebo. Wiatr pachnie rybami i solą. Granica między niebem a wodą zaciera się; wydaje się, że mały Kadyks tkwi uwięziony w środku wielkiej błękitnej kuli. Miasto pod nami jest białe, kratkowane siatką ulic. Przypomina kartkę papieru i nie wydaje się dziwne, że napoleońscy artylerzyści postanowili zagrać na nim w okręty. W taką pogodę można by wejść na pokład Zaskrońca, przebić się przez francuską blokadę, uniknąć ostrzału (C7, łup!, pudło) i popłynąć gdzieś daleko, lecz trudno powiedzieć, gdzie.

Można by, lecz nikt nie płynie, bo przecież tego Kadyksu już nie ma.


Trzeci jest Kadyks komisarza Rogelio Tizona; miasto, kiedy zapada zmrok. Morze cofa się i wyrzuca łodzie na piach, słońce barwi go na kolor krwi. Błądzimy bez celu i niespodziewanie trafiamy przed Santa Cueva, Świętą Grotę. Jest zamknięta, lecz w gablotach na fasadzie możemy dokładnie obejrzeć katalog jej cudów: oczy, ręce i nogi z cienkiej złotej blaszki, przyszpilone do drewna na czerwonych tasiemkach. W zaułkach gęstnieje ciemność. Zimny wiatr gwiżdże w wąskich ulicach i wydaje się, że ten cichy odgłos, który dobiega z daleka, to okuta komisarska laska, stukająca o bruk, kiedy Rogelio Tizón przemierza swoje miasto w poszukiwaniu mordercy. Tak się wydaje, lecz tak nie jest. Tego Kadyksu też nie ma. Ustało oblężenie, wycofano napoleońskie armaty, nikt już nie gra z miastem w okręty i nikt nocami nie morduje tu dziewcząt.

Jedyny Kadyks, który jest, to ten oblężony przez błękit. B4. Łup! Trafiony-zatopiony.

-----------------
Wydawnictwo Muza wreszcie przetłumaczyło najnowszą powieść Arturo Pereza-Reverte "Oblężenie" i umieściło ją w zapowiedziach. Akcja rozgrywa się, oczywiście, w Kadyksie. Ktokolwiek projektował okładkę polskiego wydania powinien zostać zamordowany.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Śliczny na tym pierwszym zdjęciu. Uwielbiam panów w kaszkietach to takie moje skojarzynie z Portugalią i południem Hiszpani.. Pozdrawiam

(KK) pisze...

Ja też ich kocham i zawsze mi głupio pchać się ku nim z moim aparatem ;)

ana z maroka pisze...

Jak zawsze swietne zdjecia :)

Masz jakis 'plan objazdowy' zaplanowanych do odwiedzenia miejscowosci?

(KK) pisze...

Plan już jest wykonany ;) Teraz nadrabiam relacje, bo chwilowo znów mnie uziemiło na Parterze i nie wiem, kiedy znów ruszę w trasę. A taki przyszłościowy plan objazdowy... Oj, dłuuuugo by pisać, ale ciągnie mnie zwłaszcza na północ Półwyspu, bo tam ciągle za mało byłam i na południe, gdzieś do Andaluzji. No i moje wielkie marzenie: Ceuta i Melilla. I portugalska Madera! :D

Ania pisze...

Wspaniałe miasto i świetne zdjęcia. Gratuluję!