wtorek, 31 lipca 2012

Sewilla. Terkot toreb na Trianie




Rankiem Triana wyglądała zupełnie inaczej. Ostre słońce cięło powietrze, chłopcy spali, a uliczkami sunęły starsze panie, ciągnąc za sobą torby na zakupy. Kółka toreb terkotały po trotuarach: trrt-trrt; ich melodię przerywała niekończąca się litania powitań. Buenos dias, jak spałaś, sąsiadko, co u ciebie, jaki chłodny poranek, ale czuje się, że nadejdzie upał, me voy, me voy, adios. Uszminkowane usta całowały suche policzki, kółka znów terkotały trrt-trrt i tylko w zblakłych oczach odchodzących błyskał jakiś złośliwy ognik, jakaś iskra dawnego żaru i wydawało się, że tak naprawdę staruszki myślą o sobie nawzajem źle. Widziałam, jak wczoraj patrzyłas na tych chłopców, możesz oszukać księdza spowiednika, ale nie sąsiadkę, ja wiem, jaka byłaś za młodu... I nie trzeba było wiele, by wyobrazić sobie, że święte Justa i Rufina, dwie dziewice męczenniczki z Triany, musiały być tak naprawdę takimi właśnie starymi pannami. Łatwo było przedstawić sobie, jak prychają w twarz nielubianej koleżance: oszalałaś, nie, zawsze byłaś głupia, nie dam moich pieniędzy na żaden wszawy posąg Salambo, jak wybucha kłótnia z targaniem się z wyondulowane włosy, aż musi interweniować rzymska guardia civil i robi się niezła afera, bo te dwie uparte staruchy nie chcą ustąpić, nawet kiedy biorą je do aresztu i szarpią rozżarzonym żelazem, nie, one nie ustapią, tego by brakowało, żeby tamta miała rację, wolą skonać i zostać świętymi męczenniczkami, jeszcze je popamiętacie!



Ale tym razem nie wybucha żadna awantura, choć mogłaby, i staruszki rozchodzą się w pokoju, błądzą po chłodnych korytarzach mercado de abastos, pakują po toreb na kółkach słodkie polvorones i krwiste mięso byczków z novillady w promocji po 8,90 za kilogram. - Co dla ciebie, hermana, co dla ciebie, siostro? - z szacunkiem pytają je sprzedawcy, by potem, właściwie oceniając rangę, zapytać waszego korespondenta (który podąża za terkotem toreb): - A dla ciebie, córko?



Tak jest na Trianie rankiem po fieście, kiedy chłopcy śpią. Na wąskim chodniku przy barze parkuje stara motorynka ostrzyciela noży. Jej właściciel przestawia wajchę i wprawia w ruch osełkę, którą ma zamontowaną na bagażniku. Gruby kelner z baru wynosi mu jeden jedyny nóż - wielki, rzeźnicki nóż-półksiężyc. Wydaje się, że wyniósł go z piwnic, a piwnice tego baru muszą sięgać głęboko, skoro stoi on na gruzach zamku św. Jana, dawnej siedziby inkwizycji. Kelner, w czarnym, poplamionym fartuchu, znika zaraz w czeluści baru i trudno opędzić się od myśli, że schodzi wąskimi schodami w wilgoć i mrok, tam, gdzie za kuchnią i spiżarnią jest wciąż specjalna sala, w której przesłuchuje się starsze panie z brodawkami na nosach, odstawiwszy pod ścianę ich torby na kółkach.

Tak właśnie jest na Trianie rankiem po fieście, kiedy chłopcy śnią.


3 komentarze:

MolikZygmuntEWA pisze...

Nie ma sprawiedliwości!!
Pięknie i mądrze (oczywiście) napisałam 5 min. po opublikowaniu. I co, i nie ma... No to się nie staram ponownie...

Anonimowy pisze...

Hej, czy to naprawdę Ty napisałaś?
Skąd taka wersja legendy o siostrach?

(KK) pisze...

--> Ewa, właśnie nie wiem, o co chodzi. Bo widziałam Twój komentarz w poczcie (blogger wysyła mi komentarze mailem), a nie pojawił się na blogu. Czasem pojawiają się z opóźnieniem (ja ich nie moderuję, same wskakują), ale jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby zeżarło. To pierwszy raz, nie wiem czemu tak się stało... W każdym razie oba dotarły, choć, jak widzę, tylko do mnie.

--> Hej, Anonimie, ja napisałam. Wersja niekanoniczna, ponoć tak naprawdę były młode. Ale czy na pewno? Wiadomo co to plotki (i kronikarze) robią z ludzi ;)