czwartek, 22 stycznia 2009

Złote niedzielne popołudnie


     

Przed wejściem do Parku Güell, na drewnianym postumencie, stał Człowiek-Jaszczur-z-Mozaiki i ochryple zachęcał Japończyków, żeby się z nim fotografowali. Kilka kroków dalej, za bramą, prawdziwy jaszczur przeżywał oblężenie. Ktoś, leniwie leżąc na mozaikowej ławeczce, grał smutno na trąbce. Poziom niżej, między kolumnami, siedział gitarzysta klasyczny. Studenci sztuk wszelakich, płci obojga, za to wszyscy z dredami na głowie, handlowali kolczykami z filcu, drutu i kordonka.
Na szczycie wzgórza, pod krzyżem, podstarzały hipis w hawajskiej koszuli i wielkich bialych okularach, wywrzaskiwał swoje protest-songi. Obok, w kamiennej wnęce, długowłosy chłopak z przejęciem czytał dziewczynie z kolczykami wszędzie jakąś ideologiczną książkę. Dziewczyna patrzyła na panoramę Barcelony, którą mąciło zawieszone na dachu pobliskiego squatu prześcieradło z napisem "Stop genocide in Palestina" i "We know your kapitalist paradise". Nic nie rozumiejący Japończycy robili zdjęcia.
A Katalończycy, nie zwracając uwagi na całe zamieszanie, spokojnie wypoczywali na słońcu w to piękne niedzielne popołudnie.
I było tak jakoś... krakowsko?

Brak komentarzy: