...ale boicie się zapytać, jest na pewno na rewelacyjnej stronie SanFerminEncierro.com, której ekipa stanowiła dla mnie w Pampelunie coś w rodzaju pogotowia ratunkowego. Skontaktowali mnie z ludźmi, którzy od kilkudziesięciu lat co roku biegają z bykami, za darmo wpuścili na balkon z widokiem na gonitwę, którego wynajęcie kosztuje sto euro od osoby za poranek, dali śniadanie i napoili kawą o szóstej rano, z pobłażaniem znosili mój kulawy hiszpański... Słowem, zaopiekowali się mną z pełnym poświęceniem i bez widoku na zyski. Za co im tutaj:
MUCHAS GRACIAS POR TODA LA AYUDA!
Na ich stronie można poczytać (zdaje się, że częściowo także po angielsku) o historii San Fermin, poznać trasę biegu, zapoznać się ze zwierzeniami biegaczy, obejrzeć współczesne i historyczne zdjęcia, a wkrótce także zafundować sobie wirtualną symulację gonitwy. Symulator, stworzony na podstawie kilku milionów zdjęć trasy, będzie dokładnie imitował wszystko, co może przydarzyć się podczas biegu. Polecam do treningu przed przyszłorocznym San Fermin ;)
2 komentarze:
Zawsze wydawało mi się, że te gonitwy to dziwny pomysł (podobnie zresztą jak corrida). No co za absurd, że ludzie uciekają przed bykami? Co w tym ciekawego/fajnego/pasjonującego? Tym bardziej, że w starciu z bykiem i tak nie mają szans...
Z drugiej strony ciągnie mnie na południe (Hiszpania albo Włochy). Co jakiś czas wraca pomysł, żeby tam wyjechać na dłużej.
Pochłaniam więc Twojego bloga, bo to głos człowieka stąd, który jest "tam" i wszystko nam pięknie relacjonuje (jestem czuła na tym punkcie, bo też jestem z mediowej branży - to, w jaki sposób ktoś o czymś opowiada, jest dla mnie równie ważne jak to, o czym mówi). Ostatnie posty czytałam z wypiekami na twarzy. Udało Ci się oddać w nich ducha encierro. Gratuluję i zazdroszczę miejscówki na desce ;)
Dzięki I.nna! Ja tam widzę sporo niedoróbek w swoich tekstach, zwłasza po fakcie ;) Ale miejscówkę na desce będę na pewno baaardzo długo wspominać...
Prześlij komentarz