Wydaje mi sie, ze to musialo byc juz dawno temu, innego dnia, moze innego roku. Ale nie, to bylo dzisiaj, dzisiaj rano. Slonce jeszcze nie wstalo, bylo ciemno, zimno, cicho i wial wiatr. Na przystanku autobusowym siedzial chlopak. Mial zwieszona glowe, czyste, biale ubranie i czerwona chustke starannie zawiazana na szyi. Byl doskonale trzezwy. Czekal na autobus.
- Bedziesz biegl?
Skinal glowa.
- Pierwszy raz?
- Aha.
Umilkl i zapatrzyl sie w chodnik. Siedzielismy w ciszy moze z dziesiec minut. Bylismy zmeczeni, niewyspani, bylo jeszcze ciemno i dookola nie bylo nikogo wiecej. Czekalismy na autobus, ktory nie nadjezdzal.
- Wiesz ktory odcinek chcesz przebiec?
- Biegnie sie tylko kawalek? Nie wiedzialem. Pomyslalem, ze po prostu tam pojde i zobacze jak to dziala.
Czekalismy. Chlopak westchnal, spojrzal na zegarek i nerwowo rozejrzal sie za autobusem.
- Czemu chcesz to zrobic? - to nie bylo dobre pytanie, nie o piatej rano przed biegiem.
Desperacko wzruszyl ramionami.
- A czemu nie?
I znow czekalismy w ciszy. Za dwie godziny szesc bykow mialo przebyc osiemsetmetrowa trase przez miasto, a on mial biec przed nimi, starajac sie nie oberwac rogiem i nie dac sie przewrocic innym biegaczom. Naprawde nie bylo o czym rozmawiac. Powoli zaczynalo to przypominac oczekiwanie na egzekucje.
- Wiesz ktory odcinek chcesz przebiec?
- Biegnie sie tylko kawalek? Nie wiedzialem. Pomyslalem, ze po prostu tam pojde i zobacze jak to dziala.
Czekalismy. Chlopak westchnal, spojrzal na zegarek i nerwowo rozejrzal sie za autobusem.
- Czemu chcesz to zrobic? - to nie bylo dobre pytanie, nie o piatej rano przed biegiem.
Desperacko wzruszyl ramionami.
- A czemu nie?
I znow czekalismy w ciszy. Za dwie godziny szesc bykow mialo przebyc osiemsetmetrowa trase przez miasto, a on mial biec przed nimi, starajac sie nie oberwac rogiem i nie dac sie przewrocic innym biegaczom. Naprawde nie bylo o czym rozmawiac. Powoli zaczynalo to przypominac oczekiwanie na egzekucje.
Od strony akademikow przyszedl drugi chlopak, rownie bialy, czysty, trzezwy i zamyslony.
- Bedziesz biegl? - zapytal go ten, ktory czekal na autobus.
- No.
- Ktory odcinek?
- Jeszcze nie wiem, to biegnie sie jakis odcinek?
- Tak.
- Nie wiem. A ty?
- Tez nie wiem.
- Skad jestes?
- Australia.
- Aha. Ja US.
- Aha.
Amerykanin oparl sie ramieniem o wiate przystanku. Australijczyk nerwowo spojrzal na zegarek. Milczeli obaj. Wreszcie przyjechal autobus i wsiedlismy. Chlopcy wysiedli przy plaza de Castillo. Poszli w kierunku poczatku zagrod, z ktorych wypuszcza sie byki.
- Do zobaczenia - powiedzial jeszcze Australijczyk i zasmial sie. - Oby.
- Do zobaczenia - powiedzial jeszcze Australijczyk i zasmial sie. - Oby.
Dwie godziny potem, kiedy wzeszlo juz slonce i przebiegly byki - a przebiegly bardzo, bardzo szybko i wszyscy doswiadczeni biegacze mowili, ze to bylo "lup! fruuu! i tyle" - zobaczylam Australijczyka znowu. Byl szczesliwy i trzesly mu sie rece. Wyciagal je przed siebie i pokazywal jak drza.
- I jak bylo? - pytalismy go z dziennikarzami z Norwegii i bylo to najglupsze pytanie, jakie moglismy zadac, ale zadne inne nie przychodzilo nam do glowy.
- To bylo... wow... to bylo swietne, niesamowite... - bezradnie wyliczal przymiotniki. Zostawilismy go samego. Bo wlasciwie jak mial nam o tym opowiedziec?
2 komentarze:
Dzizzazz :D Najwyraźniej jestem zimnym nordem z północy bo mnie jakoś bieganie na stratowanie nie pociąga. Ale zrobić trzoszke zdjęc by było miło - w tak pieknych okolicznościach przyrody.
Zapewniam, po dwoch godzinach siedzenia na ustawionej na sztorc desce okolicznosci przyrody nie sa juz tym, czym dawniej... ;))
Prześlij komentarz