piątek, 11 września 2009

Zupa z Ducha


- Przepraszam, czy orientuje się pani gdzie możemy zjeść zupę z Ducha Świętego?
- O tej porze roku? Obawiam się, że nigdzie...
- Może w jakiejś restauracji z kuchnią regionalną?
- Raczej nie. Nawet w sezonie restauracje rzadko ją gotują. To takie danie domowe, każda gospodyni robi je sama, dla swojej rodziny...
- Ale nam tak bardzo zależy! Strasznie chcielibyśmy spróbować.
- Cóż, w Angra do Heroismo nie ma szans. Ale w Sao Sebastiao jest miła knajpka z lokalnymi daniami. Może się zgodzą, zwłaszcza jeśli to ma być dla większej grupy...
*
Na Terceirze, trzeciej co do wielkości wyspie portugalskiego archipelagu Azorów, mieszka 55 tysięcy ludzi. I podobno wszyscy są szaleni. - Najbardziej ze wszystkich azorczyków - powtarzał Bruno, młody biotechnolog, autor radiowych piosenek i twórca bloga o bykach na sznurku. Bruno z oddaniem wprowadzał nas w tajniki życia na Terceirze i smutniał tylko, gdy opowiadał jak ludzie z sąsiedniej wyspy Sao Miguel gotują mięso i warzywa w wielkich garach, zakopywanych w wulkanie. - Kiedy Pan Bóg stwarzał Azory, pomylił się - mówił, a w jego głosie pojawiała się nutka zazdrości. - To miało być u nas...
Archipelag Azorów składa się z dziewięciu wulkanicznych wysp. I, choć, zakrawa to na banał rodem z turystycznego folderu, każda jest inna. Terceira przypomina regularną zielono-zieloną szachownicę. Kiedy Pan Bóg ją stwarzał, zamiast wulkanicznej kuchni, dał jej soczyste pastwiska, które ludzie podzielili między siebie niskimi murkami z czarnych kamieni, a mieszkańcom zaszczepił szaloną, gorącą krew i miłość do byków. Oraz do Ducha Świętego. Na Terceirze większość imperios - niedużych, bajecznie kolorowych kapliczek, przypominających niewielkie domki, nosi wezwanie Espirito Santo, a największe święto religijne to Zielone Świątki. I właśnie z okazji Zielonych Świątek tutejsze gospodynie gotują zupę z Ducha Świętego.
*
- Halo, tak? Oj, nie, nie mamy. Nie. A to by miało być dla ilu osób? Dla dwóch...? Rozumiem. Proszę poczekać, zapytam kucharza. Halo? Dobrze, to na którą godzinę zarezerwować stolik?
*
- ...albo na przykład ze święconej wody. Dostajesz talerz z gorącą święconą wodą... - spekulowaliśmy pod błękitno-żółtym imperio w Sao Amaro. Autobus, który kilka razy dziennie okrąża wyspę uciekł nam w Angrze i widmo spóźnienia się na zamówiony obiad głęboko zajrzało nam w oczy. - ...wodą, poświęconą przez biskupa na specjalnym nabożeństwie raz do roku - zupełnie nie mieściło nam się w głowach, dlaczego tak trudno zdobyć zupę z Ducha Świętego. Przecież powinna być turystycznym must have! My już po lakonicznej wzmiance w przewodniku wiedzieliśmy, że nie wyjedziemy z Terceiry zanim jej nie spróbujemy... Staliśmy więc pod błękitno-żółtym imperio, kiwając na stopa i dopiero życzliwy kierowca przerwał nam obmyślanie coraz bardziej egzotycznych składników oraz rytuałów.
- Dokąd was zabrać? Do Sao Sebastiao? Wsiadajcie, wsiadajcie, pojedziemy ładniejszą drogą, pokażę wam wioskę, gdzie się urodziłem...
*
Restauracja była ciemna, przytulna i niemal pusta. Tylko przy stoliku pod oknem dwie starsze Angielki szeptały, nachylając się do siebie nad talerzami z lokalnym serem.
- Mamy rezerwację na zupę z Ducha... - przypomnieliśmy się kelnerce.
- Czy życzą sobie państwo przekąski?
Popatrzyliśmy po sobie.
- Nie, nie. Od razu zupę...
- A na drugie danie?
- Jeszcze nie wiemy. Na razie zupę...
Kelnerka uśmiechnęła się wyrozumiale i zniknęła na zapleczu. Po chwili wróciła z wielką metalową wazą. Sięgaliśmy do pokrywki ostrożnie, jakby na naszym stoliku, na białym haftowanym obrusie, stanął właśnie święty Graal. Ze środka zapachniało gulaszem, kapustą i rozmoczonym chlebem...

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

;)

Piotr

abnegat.ltd pisze...

W polskiej wersji zupka byla by a'la "Znaczy Kapitan"...

(KK) pisze...

Ach, no to jest właśnie książka, której nie czytałam i żałuję ;)

Natalia pisze...

Nie jadłam, ale to jak wygląda, może tłumaczyć, czemu nie jest turystycznym "must have"...;-)

(KK) pisze...

No bo to taki... hmm, gulasz z wodą, chlebem i czymś w rodzaju rozgotowanego łopianu. Ale ta nazwa, ta nazwa! :)