sobota, 7 listopada 2009

Jesień w wieży Babel



- Kawę. Ile płacę?
- Un euro vint.
Jest wcześnie, bardzo wcześnie, właściwie jeszcze szaro i od gór ciągnie nocnym zimnem. To taka pora, kiedy trzeba kawy, żeby zacząć coś rozumieć, więc po prostu kładzie się pieniądze na ladę nie słuchając. Euro pięćdziesiąt.
- Dobrze?
Ale barmanka też jeszcze chyba śpi, w każdym razie patrzy nieprzytomnie na monety i wreszcie niepewnie kiwa głową.
- Un i vint.
Coś w tym, co mówi nie gra, ale jest jeszcze wcześnie i szaro, i trzeba kawy, tylko bez dociekania, euro pięćdziesiąt, liczebniki nie są najważniejsze. Barmance świt też chyba zaszkodził, wpatruje się w cztery monety, obraca je niezdecydowanie, wreszcie odsuwa od siebie dwudziestocentówkę.
- Ara bé.
Ahora bien, vale, vale, okey, dziewczyno. Kawa jest gęsta, choć w plastikowym kubku. Ale barmanka wciąż ma jakieś wątpliwości, kręci się przy kasie. W końcu wraca z dziesięciocentówką.
- Ara bé - mówi, a potem dodaje coś, co na już na pewno nie wzięło się z przedświtu. - Merci.



*
Piękne są wioski w Pirenejach: przycupnięte w dolinach, ciasne, kamienne. Całe poskładane z jednakowo ociosanych głazów - i domy, i dróżki, i mostki, i wieże, i kościółki. Oczywiście świeci słońce, niższymi górami zawładnęła jesień, na odległych szczytach pocztówkowo bieli się śnieg.
- ... na początku to było rozczarowanie - mówi Kolumbijczyk. - No bo dajcie spokój: poza Brazylią prawie w całej Ameryce Południowej mówi się po hiszpańsku. Na całym kontynencie! A u siebie, we własnym w kraju, nie potrafią się dogadać. Co sto kilometrów inny język!

Ma rację Kolumbijczyk, przesadza ledwie o parę kilometrów. Hiszpanie nie mówią bowiem po hiszpańsku. Ci z Kraju Basków i Navarry porozumiewają się po baskijsku, ci z Katalonii po katalońsku, ci z Galicji po galicyjsku, a ci z Pirenejów - w aranés. Oczywiście, nie wszyscy. Ale na dodatek niektórzy mieszkańcy Aragonii mówią po aragońsku, Asturii po asturyjsku, Leonu po leońsku, a Estremadury po estremadursku. Jest jeszcze fala, czyli mieszanka galicyjskiego z portugalskim, eonaviański, czyli miks asturyjskiego z galicyjskim i mirandes, używany na granicy z Portugalią. Jakby tego było mało, Walencjanie posługują się własną odmianą języka katalońskiego - walenckim, a Murcjanie używają wprawdzie prawdziwego hiszpańskiego, ale nie wymawiają "s". Zaś hiszpański... Cóż hiszpański to tak naprawdę kastylijski. Pytania?



*
- Nie śnieg tu raczej nie pada - mówi kierowca autobusu miejskiego. - Mieszkam w wiosce bliżej gór, tam się zdarza, ale w mieście nie. Ewentualnie deszcz. Proszę? Tak, tu większość mówi po katalońsku. Barcelona jest bardziej kosmopolityczna, tam używa się różnych języków, ludzie częściej porozumiewają się po kastylijsku. W Gironie wolą català. A im dalej w góry, tym trudniej w ogóle znaleźć kogoś, kto będzie chciał po kastylijsku rozmawiać...

*
- Eee, nie, ale często się zdarza, że mieszają języki - Kolumijczyk nachyla się z tylnego siedzenia samochodu. - Albo jedna osoba mówi po kastylijsku, a druga odpowiada po katalońsku. No, chyba, że widzi, że ktoś, jej nie rozumie. Wtedy przejdzie na ten nieszczęsny kastylijski.



*
Jemy. W górach je się solidnie, tłusto, obficie. Kiełbasy, sery. Zawiesiste zupy. Kiełbasy. Mięsa. Wino leje się wprost do ust, cienkim strumieniem. Trzeba przełykać, kiedy ciurka.
- Łatwo zrozumieć, kiedy mówimy po kastylijsku? - Katalończycy uśmiechają się znad kiełbas. - Nic dziwnego. Mamy książkową wymowę. Widzisz, my nie nauczyliśmy się tego języka w domu. Poznaliśmy go na kursie, tak jak wy.

*
Piękne są wioski w Pirenejach: ściśnięte w dolinach, ciasne, kamienne. Piękna jest jesień w górach: złoto-czerwona, słoneczna. W Cartagenie jesieni nie ma: palmy nie tracą liści, pustynia nie może zżółknąć.
- To jakiego hiszpańskiego chcesz się uczyć? - pyta Kubanka. - Takiego antiguo castellano, czy takiego normalnego, jak mówią ludzie?

9 komentarzy:

I.nna pisze...

Świetne! Aż szkoda, że tak mało piszesz ostatnio.

(KK) pisze...

Ech, no właśnie aż mi wstyd...

Zadora pisze...

Hmm, uwielbiane przez wielu brzmienie języka hiszpańskiego, wydaje się nie być wystarczającą wskazówką tego co naprawdę lubią :D
Ale różnorodność językowa o której piszesz jest większa niż sobie wyobrażałem myśląc o Hiszpanii.

abnegat.ltd pisze...

Prawie jak angielski - co przecznica to dialekt ;)
A tak po prawdzie racje ma Agregat- Hiszpanii tak sie znad Wisly nie postrzega. Przedziwne.
Nika tez ma racje - pisz czesciej...

(KK) pisze...

Wychodzi na to, że niby hiszpański to drugi, czy trzeci najbardziej rozpowszechniony język na świecie, a w Hiszpanii prawie nikt w nim nie mówi. No, poza prezenterami telewizji ;)) Też nie tak to sobie wyobrażałam znad Wisły...
Aha, i obiecuję poprawę.

Dobrawka pisze...

Joyeux anniversaire Pani Reporter! Wielu pejzaży godnych obiektywu i historii zasługujących na opisanie. Pozdrawiam serdecznie!

(KK) pisze...

Merci beaucoup, Dobrawko!

Anonimowy pisze...

No bo przecież Catalunya no es Espanya. A merci w Gironie podobno całkiem normalne. A po kastylijsku mówią cudzoziemcy :) KS

(KK) pisze...

--> KS: No własnie no es Espana i wiele wskazuje na to, że ja tam będę podwójnym cudzoziemcem... Jednak trochę mnie przeraża wizja uczenia się od podstaw drugiego języka w ciągu jednego roku. Za to jest tam po prostu bajecznie.
Aha, i pozdrów ode mnie pewnego przystojnego Katalończyka ;)