czwartek, 9 września 2010

Niedziela w supermarkecie Europa


Kolejka zaczynała się kilometr przed granicą i sunęła wolno po mokrym asfalcie, pod ołowianym niebem. Z daleka wydawało się, że wstrzymuje ją zwykły opór materii; jakby po prostu brakowało miejsca i trzeba było czekać aż ktoś opuści kraj, zanim kolejny samochód będzie mógł się w nim zmieścić. Z bliska okazywało się, że to właściwie prawda. Może Andora ma 468 km kwadratowych, ale większość to strome stoki gór. I półki.

Była promocja na romańskie kościółki. "Miłośnicy sztuki romańskiej - mówiła reklama - staną jak wryci, gdy ujrzą wspaniałą cylindryczną wieżę dzwonną kościoła Santa Coloma". "Koniecznie trzeba zobaczyć - zachęcał folder - słynny fresk w koście Sant Marti, ukazujący bestię z rozdwojonym ozorem podobną do wilka". Skusiła nas bestia, minęliśmy granicę - i niechcący wjechaliśmy do supermarketu. W dodatku zamkniętego.

Kraty, rolety, spuszczone żaluzje. Pogaszone światła. Zza ciemnych, szklistych fasad wystawały nieudolnie ukryte białe cielska magazynów. Tabliczki z nazwami miast (może były to wsie) stały między nimi, jakby ktoś postawił je tam dla żartu. Z reklam patrzyli zbyt duzi ludzie o zbyt białych zębach. Auta nie zatrzymywały się i chodniki były puste. Nie pamiętam ani jednego sklepu spożywczego, było za to dużo stacji benzynowych, jakby w tym kraju mieszkały tylko samochody. Zimny górski wiatr niósł zapach benzyny, smaru i śniegu.

W końcu zaparkowaliśmy i poszliśmy poszukać kościółka. Stał w drugim rzędzie, za magazynami, obok luksusowych bloków z szarego kamienia i wyglądał jak własna makieta. Całkiem, jakby wczoraj ktoś ułożył go na równo wystrzyżonym trawiniczku z łupku, kupionego w supermarkecie. Oczywiście, był zamknięty i jeśli w środku były jakieś bestie, nie mogły wyjść. W trawie przy ogrodzeniu kryły się dwa miniaturowe groby. Jeden należał do kobiety, drugi do dziewczynki.

Wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy w góry. Droga kończyła się przy wyciągu narciarskim. Leżał na niej śnieg. Na asfalcie ktoś napisał wielkimi literami: "Will you marry me?" i "Go, Lance, go!". Zjechaliśmy na dół. Przy głównej ulicy stał inny kościółek. Też był maleńki i strzelisty, ale zrobiono go ze szkła i aluminium. Wokół fasady wił się jasnozielony baner. Kiedy podjechaliśmy bliżej, okazało się, że to nie kościół, a bank. Też był zamknięty. Wciąż nigdzie nie było ludzi. Może siedzieli pozamykani w blokach z szarego kamienia, a  może nigdy ich tu nie było. Jak w nieczynnym supermarkecie.

Poddaliśmy się i nie szukaliśmy już więcej. Zapytaliśmy faceta ze stacji benzynowej, gdzie możemy jechać na zakupy. Popatrzył na nas jak na wariatów.
- Przecież jest niedziela - powiedział.


7 komentarzy:

Agnieszka Targowska-Koziara pisze...

Znam ten smak rozczarowania, kiedy okazuje się, że coś, do czego dążyliśmy, nie istnieje po prostu... Tak czasem bywa i już. Mimo wszystko, zawsze warto spróbować i się przekonać na własne oczy, żeby wiedzieć i już sobie więcej nie zaprzątać tym głowy;)

Teuvo Vehkalahti pisze...

Interesting photo blog. Photographs show enenmmän than a thousand words. I like very much your blog. See you do Teuvo images www.ttvehkalahti.blogspot.com blog and leave your comments there. Thank you Teuvo Vehkalahti Suomi Finland

ana z maroka pisze...

Skora niedziela to właśnie kościoły powinny być otwarte.. Nie było żadnych kawiarni? Nie polecasz więc odwiedzin Andory?

(KK) pisze...

No właśnie klapa na całej linii. I to mimo tego, że byliśmy uprzedzeni, że tam są tylko supermarkety :) Byłam nawet ciekawa takiego monstrualnego zagłębia sklepów w środku gór (ja lubię takie absurdalne miejsca), ale to też było po prostu rozczarowujące. Ponoć można tam jechać na narty. W każdym razie kościółków nie polecam.

Hi, Teuvo! Thanks for the visit and welcome on septimo-piso.

doro pisze...

No ale wieżyczka bombowa!
Góry jasne u góry też niczego sobie! Pięknie tak zwiedzać, nawet z rozczarowaniem od czasu do czasu.

abnegat.ltd pisze...

...pare zombich puscic pomiedzy...
...i horror sam sie zrobi...

Na mnie takiw dziwne wrazenie zrobilo San Marino. Stragany z badziewiem. Ale byly otwarte ;)

(KK) pisze...

O, to, to! Dokładnie takie miałam wrażenie! Parę umarlaków i horror jak złoto!