środa, 24 listopada 2010

Było sobie życie



Idziemy przez trzewia potwora, wzdłuż kolców kręgosłupa. Pniemy się wzwyż, wśród innych pasożytów. Wyglądamy dziurami oczu... Biegniemy pustymi żyłami. Kości. Ości. Łuski. Geometria żeber, labirynty jelit. Przemierzamy wytrawione od środka, wyschłe truchło smoka. My - małe zwierzątka, robaki, bakterie, skośnookie wirusy. Z maszynkami w dłoniach kręcimy się bez celu. Mrówki. Najpiękniej było w zwapnionych skrzelach. Biało. Sucho. Gdyby nie szum rozmów, pewnie byłoby słychać rzężenie.



Mówią (maszynka mówi), że tak modelował klamki: brał kawałek gliny i ugniatał go, by najlepiej przylegał do dłoni. Jeśli to prawda, to palce miał koślawe. Łapię uchwyt (dotknij, przekonaj się, prowokuje maszynka), ale nierówna powierzchnia nie chce leżeć w dłoni; ani tym ciągnąć, ani pchać. Może był leworęczny? Maszynka nie wie. Więc może jednak nie dla nas ta architektura trzewi...? A jeśli nie dla nas, dla kogo?




Pniemy się wyżej, śledziona, obły wór żołądka, rurkowata tchawica. Czaszki. Wszędzie czaszki. Piszczele. Ścięgna. Mdłe światło zza błon. Formy obłe, zmiękczone. Już nadtrawionych wchłania nas architektura smoczej anatomii. Pędźmy ku górze, ku światłu! Na dach.

PS. Benedykt konsekrował Sagradę Familię. Przy okazji El Mundo skomentował, że papież wydaje się być bardziej "prokataloński" niż "progalicyjski": całą pierwszą część mszy w Barcelonie, od pieśni na wejście przez czytania, Credo i litanie, aż po poświęcenie ołtarza odprawiono po katalońsku. Tymczasem w Santiago de Compostela gallego użyto wyłącznie podczas pierwszego czytania i modlitwy wiernych.

6 komentarzy:

doro pisze...

Fantastycznie fantastyczne. I organiczne.

abnegat.ltd pisze...

Echch - w tym roku juz sie nie uda... Ale moze jak zejda sniegi?

(KK) pisze...

Przeczytałam: orgiastycznie. Heh, każdy czyta, co chce ;)))

(KK) pisze...

Abi, teraz lepiej. Od maja do października brodzi się w Japończykach, Anglikach i Niemcach. A to i tak wszystko wnętrza, więc co tam śnieg!

abnegat.ltd pisze...

A jak luty/marzec? Warto?
Barcelona wisi na pierwszym miejscu naszej listy - i dobrze sie miewa... Caly czas cos jest nie po drodze ;)

(KK) pisze...

Do muzeów - warto. Ale może być (ba, będzie) zimno! W tym roku w marcu była śnieżyca, oooo taka --> http://septimo-piso.blogspot.com/2010/03/falstart.html :)