wtorek, 25 stycznia 2011

Olite. Koszty wynajmu ochrony



Olite właściwie całe jest zamkiem, a może to zamek jest w Olite miastem, jeśli szukamy właściwych proporcji. Zamek (choć powinno się mówić: pałac) jest budowlą jak ze snów, i to tych gorszych - to labirynt dziedzińców, wyrastających znienacka wież, dziwnych drzwi, prowadzących ku nowym podworcom i nowym galeriom, tajemniczych tarasów, na które nie prowadzi żadne przejście, choć widać, że są tam ludzie i komnat, w których może już byłeś, a może jeszcze nie. Moloch bez planu. Gotycki rak w trzewiach wioski. Ale nie o tym chciałam. Chciałam - o innych plagach.

Pierwsza była plaga araynnuelas, które niszczyły oliwki (Cees Nooteboom pisze, że Olite leży na równinie jak pieniążek na chodniku i że wiatr gra na nim jak na flecie; to na tej równinie rosną oliwki). Nie wiem, czym mogły być araynnuelas, to słowo znaczyło coś tylko w 1304 r. Mnie kojarzy się z arañas, pająkami, ale przecież pająki nie jedzą oliwek. Ekspertem od araynnuelas został (pewnie z przypadku) święty Grzegorz z Sorlada. Poradził sobie całkiem nieźle, za co wieś - bo Olite jest wsią - wynagrodziła go po wsze czasy pięcioma sueldos corocznej jałmużny. Tyle samo dostawał (i będzie dostawał, jak długo potrwa świat) święty Millán z la Cogolla - za ogólną ochronę, pakiet standard przeciw złu. Od dżumy Olite najęło świętego Nicasio. Początkowo zadowalał się woskową świecą, którą alkad i rajcy fundowali mu w noc przed imieninami. W 1417 r. święty musiał zastrajkować, bo dopuścił zarazę niemal pod miasto. Rajcy ugięli się pod presją i odtąd Nicasio dostawał gigant gromnicę, którą, na dodatek, procesja obnosiła po całej wsi.


Świętej Brygidzie Olite zafundowało żywą maszynkę do modlitw; siostrzyczkę-pustelnicę zamkniętą za klauzurą. Nie pomogło to jednak na langusty (może Brygida bała się jaszczurek), więc kiedy przyszła plaga langust, wieś podnajęła świętego Marka Ewangelistę, który za pięć mszy w roku rozprawił się z gadzinami. Pomagał mu chyba święty Sebastian, bo przy okazji skapnęła mu parafia. Jakby to nie wystarczyło, Olite (3 tysiące mieszkańców!) wzięło na etat świętego Vidala, święta Quiterię, świętych Prima i Feliciano, świętego Marzala i Świętą Fe, czyli Wiarę. Wszyscy ci ochroniarze musieli jednak ciążyć budżetowi, bo gdzieś w XV wieku rajcy nałożyli na męską część populacji podatek: 500 sueldos za przyłapanie na cudzołóstwie. Na szczęście zapobiegawcza wieś pomyślała też o cudzołożnikach. Sto sueldos z kary mogli przeznaczyć na przebłagalną pielgrzymkę do Santiago de Compostela. I co prędzej zniknąć na równinie.


3 komentarze:

abnegat.ltd pisze...

Gdzie swietych kupa, i Herkules nie ma co jesc...

Musialo byc wtedy straszliwe bezrobicie - robili za poldarmo.

(KK) pisze...

I jeszcze musieli parę etatów obskoczyć, żeby wyszło na swoje. A gdzie dyżury? Że też nie było wtedy związków...

Zadora pisze...

wszędzie haraczownicy ;-)