wtorek, 12 kwietnia 2011

Sierra de Alcaraz. Jak się rodzi Świat

A jednak da się pojechać wyżej, wybić się od Blatu. Zawróciliśmy na południe, pojechaliśmy w Sierrę. O tej porze roku - głosiły pogłoski  - można tam trafić na Wielki Wybuch, w którym rodzi się Świat.

Świat jest rzeką, co zaczyna się w jaskini. Río Mundo - Rzeka Świat. Ma to sens, nawet jeśli etymolodzy twierdzą, że nazwa nie pochodzi od łacińskiego rzeczownika mundus, tylko od przymiotnika mundi, i że oznacza coś jasnego, czystego, świetlistego. Ma to sens, polszczyzna to znosi. Widać jeszcze zanim wszyscy na dobre wywędrowaliśmy z Indii (czy skąd tam wywędrowaliśmy) świat i światło znaczyło nam podobne.

Więc Świat rodzi się w jaskini w Sierra de Alcaraz. Potem spada z trzystu metrów białą świetlistą kaskadą. Raz do roku, na wiosnę, kiedy topnieją śniegi i padają deszcze, woda przesiąka przez skały, wzbiera w jaskini i u jej wylotu tryska gwałtownie jak z hydrantu. Miejscowi nazywają to El Reventón, co wasz pruderyjny korespondent, omijając pułapki polszczyzny, przetłumaczy jako Wielki Wybuch. I to właśnie pojechaliśmy obejrzeć.


Przy wjeździe na parking zatrzymał nas leśnik (a był to już trzeci raz tego dnia, kiedy zatrzymał nas ktoś mundurowy). - Czy znacie zasady? - zapytał. Oczywiście, nie znaliśmy żadnych zasad. Hiszpanię mamy trochę za kraj bez zasad, gdzie parkuje się na rondach i ściąga filmy z internetu.
  
- Nie wolno jeść - powiedział z powagą leśnik. - Jeśli macie ze sobą coś do jedzenia, nie wolno wam tego zabrać. A samochód ma być zaparkowany maską w kierunku wyjazdu.

Pokiwaliśmy głowami. Niedźwiedzie, uznaliśmy. Wilki, żbiki, dzikie rysie. Gwałtowne lawiny kamieni. Szybka droga ewakuacji. Zaparkowaliśmy w zgodzie z zasadami i poszliśmy obejrzeć Narodziny Świata. Woda spadała z szumem z trzystumetrowej skarpy. Była jasna, spieniona i w niczym nie przypominała wytrysku Wielkiego Hydrantu. Byliśmy za wcześnie. Albo za późno.

Przed odjazdem spytaliśmy jeszcze o zasady.
- To bardzo proste - usłyszeliśmy. - Na parkingu jest tylko pięćdziesiąt miejsc. Gdybyśmy pozwolili ludziom tu jeść, nie wyjechaliby aż do zmroku. A przecież każdy powinien móc zobaczyć Narodziny Świata!

 

4 komentarze:

marcinsen pisze...

Ha, ha, dobre z tymi zasadami:) Też mam problemy ze stosowaniem Brzytwy Okhama w moim życiu i moje interpretacje wymykają się zwykle spod kontroli;)

ana z maroka pisze...

Piekne to ostatnie zdjecie, takie kolorowe, jakby magiczne.

Blat, blat, blat.. nie wazne o czym bedzie post, bedzie i o blacie :) Az sie zaczelam zastanawiac jaka powierzchnie kraju owy blat zajmuje..?

(KK) pisze...

--> Marcin: po prostu w głowie mi się nie mieściło, że w Hiszpanii ktoś nam coś KAŻE :)

-->Ana: bo blat jest teraz dojmującą częścią naszego życia :) taką naprawdę odczuwalną. A co do danych, to proszszsz:
- główna jednostka geograficzna kraju
- największa wyżyna Europy
- 210 tys. km kw. czyli ciut mniej niż pół kraju :D

doro pisze...

Teraz widać, co ich faktycznie wzrusza. Brak miejsc parkingowych ;DDD