czwartek, 2 czerwca 2011

Meseta. Czasem jedziemy na safari


A czasem po prostu wsiadamy w samochód i jedziemy na safari. Wystarczy wyjechać z Miasta Noży i ominąć wjazd na autostradę. Najlepiej skierować się na wschód, ku La Felipie, a potem wybrać którąkolwiek z piaszczystych dróżek, wiodących do nikąd.


7 komentarzy:

Espresso pisze...

Cudnie tam!
podoba mi się ta pustka...i te maki :))

doro pisze...

Nieziemskie zdjęcia!

KH pisze...

aaaaaaale maki! fajne! też takie chcę!

(KK) pisze...

Wiecie, a ja bym najbardziej maku chciała :) Na makowiec! Tylko nie wiem, czy mnie nie zamkną za gromadzenie narkotyków :D

Ania pisze...

A próbowałaś w jakimś rosyjskim sklepie? W Sewilli sprzedają masę makową:) I to z Polski!:)

A te maki POWALAJĄ. Nawet Manolo był zaskoczony, że one w Hiszpanii występują. I to w TAKICH ilościach!

Zaczynam się zastanawiać: bociany niby są z Polski, a najwięcej ich w Hiszpanii. Maki też takie niby "nasze", a w Kastylii widziałam ich zatrzęsienie!!!

(KK) pisze...

Obawiam się, że u nas nie ma rosyjskiego sklepu :( Pamiętam, że w Cartagenie był - mieli żurek, kaszę i soki Hortexu. Ale i tak najzabawniejsze były nasze próby wytłumaczenia Hiszpanom co to jest makowiec :)

Ania Błażejewska pisze...

Pięknie!
Dawno nie widziałam takiej ilości maków!