czwartek, 5 stycznia 2012

Meseta. Jak nie znaleźć owiec w internecie

Internet wie wszystko, lecz jest to wiedza maszyny: łacina i liczby. To, czego szukałam, w sieci nie istniało. Można było ze sporym prawdopodobieństwem wnioskować, że wobec tego rzecz ta nie istnieje w ogóle (zwłaszcza, że w internecie istnieje przecież także to, co nie istnieje). Była jednak nazwa, w dodatku długa: trzynaście liter. Nazwa niosła nadzieję. Wasz korespondent, jak przystało na człowieka, który żyje z tego, co napisane, nie mógł przecież pozwolić sobie na luksus niewiary w słowa.

Trzynaście liter: transhumancja. Internet znał ten wyraz. Oznaczał formę pasterstwa, polegającą na sezonowym przepędzaniu owiec i bydła z pastwisk letnich na zimowe i odwrotnie. Hiszpania z jej pustkowiami wydawała się stworzona do przepędzania i rzeczywiście - sieć, zapytana o słowa "transhumancia + España", informowała o unijnych programach wspierania tradycyjnych form wypasu i mapie odtworzonych szlaków wędrówki stad. Szlaki liczyły sobie setki lat, a błękitne, lekko falujące linie biegły z północy na południe, niemal ocierając się o Miasto Noży i przecinając kropki, oznaczające wioski i mniejsze miasteczka. Przemarsz stada - pisano - był w tych miejscach wyczekiwany; zwierzęta pędzono przez sam środek rynku, a ludzie, wśród brzęku dzwonków, zapachu nawozu i porykiwania setek gardzieli, robili sobie fiestę. Wasz korespondent natychmiast zamarzył, żeby to zobaczyć.


Lecz to, o czym zamarzył wasz korespondent - internetowy rozkład jazdy stada owiec - w sieci nie istniało. Można było nadaremnie przeszukiwać wymarłe strony www wsi i małych miasteczek; zostawało się z niczym. Nigdy nie udało nam się odnaleźć żadnej wiejskiej fiesty z okazji transhumancji i wasz korespondent z przerażeniem zdał sobie sprawę, że istnieje coś, co ma nazwę, lecz nie istnieje i że tym czymś jest rzecz bardzo powszechna w Hiszpanii.

Pustka.


8 komentarzy:

MolikZygmuntEWA pisze...

A te owce, wędrują mimo to, czy zmieniły zwyczaje, gdy ogólnoświatowa sieć skazała je na zapomnienie?

(KK) pisze...

Wędrują. Ale nie wiadomo kiedy, a Meseta wieeeeelka.

Anonimowy pisze...

Uderz do Unii Europejskiej o grant na ratowanie folkloru Hiszpańskiego! Zamontuje się owieczkom GPSy i kamerki internetowe, założy konto na Facebooku i Tweeterze i będzie show jak się patrzy ;)

Piotr

maya pisze...

takie wielkie spędy owiec we Włoszech się odbywają przy pomocy ciężarówek, ale na najważniejszych trasach (chociażby na Tratturo Magno, czyli Reale) tradycja powraca. Są mapy. Są nazwy miejscowości. Transhumanza powraca.
Musisz przyjechać do Włoch.

(KK) pisze...

Maya, muszę!
Kurcze, te spędy naprawdę są, odbywają się, tylko nikt nie wie jak na nie trafić, jak zgrać miejsce z czasem... A chciałam sobie zdjęcia porobić, o takie, popatrzcie, normalnie Dziki Zachód :)

http://azulchina.blogspot.com/2011/07/las-veredas-de-moratalla-1.html

AM pisze...

Tak mi się skojarzyło z corocznym przejściem pasterzy i ich trzódek przez Madryt:) Takie rzeczy tylko na Południu:)

Anonimowy pisze...

Naprawdę niczego nie znalazłaś w necie? Wierzyć mi się nie chce. Jakieś dwa lata temu moja koleżanka wzięła udział w kursie organizowanym przez Uniwersytet w Granadzie (wydział Antropologii)poświęconym Trashumancji. Kurs obejmował też część praktyczną - około tygodniowy przemarsz wspólnie z pasterzami i ich stadem (około 1000 owiec, 200 kóz i 40 krów) rejon - Sierra Morena - Sierra de Segura. z Tego, co wiem, takie kursy odbywają się co roku. Wiec wszytsko przed tobą. Wystarczy dobrze poszukać. Link do info o tegorocznym http://canal.ugr.es/prensa-y-comunicacion/item/64008-trashumancia-por-ca%C3%B1adas-y-veredas-de-la-sierra-de-segura-y-sierra-morena-para-aprender-de-los-pastores

(KK) pisze...

O, rany, a tyyyyyyle tego szukałam. Widocznie nie tam, gdzie trzeba. Z miejsca bym pojechała. Może jeszcze kiedyś...