sobota, 19 maja 2012

Cap de Creus. Koniec świata


Łatwo było zauważyć gdzie zaczyna się to miejsce. Po prostu nagle robiło się pusto. Wsie kończyły się jak ucięte nożem, pola i sady urywały, drogi zwężały i stawały dęba, kiedy płaska dotąd ziemia zmieniała się w stromy stok. Dalej było już pustkowie: skały, trawy, wiatr, wreszcie, na samym końcu stara latarnia i morze. Taki był Cap de Creus, Przylądek Krzyży. Jeden z najpiękniejszych krańców świata.



Bardzo lubiliśmy jeździć na krańce świata. Czasem wyszukiwaliśmy je na mapach: miejsca, gdzie kończyły się drogi i dalej nie dawało się już jechać, najdalej na wschód/zachód wysunięte cyple, punkty styku z nicością. Na Cap de Creus miejscem granicznym była stara latarnia. Ktoś wykupił ją lub wynajął i urządził w niej niedbałą restaurację; jedzenie było wykwintne, ale każde krzesło pochodziło z innego kompletu. Te najbardziej połamane wystawiono nieco z boku. Przysiadały na nich mewy. Przed wejściem do knajpy rozłożył się podstarzały gitarzysta w białym stroju Elvisa. Długim kablem ciągnął z latarni prąd i grał bluesa. Jęki elektrycznej gitary zgrywały się z porywami wiatru. Te mewy, które nie siedziały na połamanych krzesłach, zawisały nad Elvisem nieruchomo, jakby to jego muzyka unosiła je w powietrzu.


Dalej od morza, wśród wysokich traw, można było wypatrzeć dolmeny. Z miejsca, gdzie stały, widać było całą Zatokę Róż: idealnie półokrągły księżyc plaży i białe klocki apartamentowców, potem szachownicę pól i znów miasteczko. Zapadał już zmierzch i czuło się, że tu, na krańcu świata, jesteśmy zupełnie z dala - daleko od tych, co pracują, sieją, zbierają, martwią się kryzysem, kochają, patrzą na zegarki i jeżdżą na wakacje; że jesteśmy z dala od życia i czasu. Tu, na Cap de Creus, wśród wysokich traw, czas nie płynął, wiał tylko mocny, ciepły wiatr. Można było doskonale zrozumieć, dlaczego pięć tysięcy lat temu ludzie szli taki kawał stromej, kamienistej drogi, żeby właśnie tu pochować swoich zmarłych. Był to jakiś pomysł na raj. A przynajmniej na wieczność.

1 komentarz:

MolikZygmuntEWA pisze...

Bardzo piękne 2 pierwsze zdania. Od Łatwo do pusto.
Zdaje się, można w tym zawrzeć całe życie :)