wtorek, 16 grudnia 2008

Deszcz w Granadzie II



I wciąż deszcz - niebo nad Alhambrą płacze za Maurami, jak ich ostatni król Boabdil, płakał, odchodząc z Granady (- Nie łkaj jak kobieta nad tym, czego nie umiałeś obronić jak mężczyzna - skarciła go wtedy matka). Teraz deszcz spływa po arabeskach, liściach i kwiatach, płucze misternie rzeźbione łuki i kolumny, idzie w zawody z fontannami w ogrodach Generalife. Kiedy przejdą już turyści, wokół robi się pusto: ze ścian nie patrzą na człowieka żadne oczy, wzrok ślizga się bez końca po girlandach, splotach i literach (bo to są litery).
Jest lodowato i szumi deszcz. Na Sacromonte powoli wpełza jęzor szarej mgły, giną w nim jaskinie, w których Cyganie tańczą zambrę. W Granadzie pada deszcz.
- Freedom - żegna nas szalony właściciel hostelu i upomina na drogę. - Remember famous Kapuczycky saying: honesty y honesty!

Brak komentarzy: