poniedziałek, 19 stycznia 2009

Być tłumem

Pierwszy był ojciec z córą. Córa miała naście lat i koszulkę, ojciec - szalik. Obok pojawił się dziadek. Zagadał dziewczynę, fachowym okiem obrzucił piszczałki, które nieśli przechodzący chłopcy.
- Za moich czasów... - powiedział. - Ale, co sądzisz, córcia, o tym Messim?
Potem, nagle, byliśmy już tłumem. A tłum szedł. Wypełnił metro, zgęstniał i lekceważąc chodniki rozlał się wprost na ulice. Byliśmy tłumem, a tłum był prawem. Nic nie mogło go zatrzymać. Szedł - w jedną stronę, rozbijając się o naroża budynków, rozdzielając na strumienie i odnogi. Aż doszedł. I zalał dziewięćdziesiąt parę tysięcy czerwonych, plastikowych krzesełek największego stadionu Europy. Na Camp Nou Barcelona grała z Deportivo.



Do przerwy było trzy zero. Tłum szalał, krzyczał, śpiewał, grał na bębnie i fujarkach. Rzucał pod nogi łupki od orzeszków. Czasem buczał. Dzieci tańczyły. Emeryci chwytali się za serce i zasłaniali twarze. Ktoś ssał kciuk. Ktoś bił pokłony Messiemu. Cztery czternastolatki spodobały się chłopcu od przynoszenia piłek, więc ukradł dla nich rękawice Valdeza. W przerwie wszyscy rzucili się na hotdogi i odwijane ze sreberka kanapki. A po przerwie były jeszcze dwa gole i potężna fala, która kilkakrotnie obiegła dziewięćdziesiąt parę tysięcy miejsc stadionu. Tłum krzyczał. A my byliśmy tłumem.

  

Bilans wieczoru: veni, vidi, nasi wygrali pięć do zera. A przy okazji okazało się, że nie mam instynktu fotoreportera sportowego: ilekroć sytuacja robi się podbramkowa, zamieram z aparatem w ręce, zamiast przy oku. Więc musicie mi uwierzyć na słowo.

  

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ta córcia to powoli staje się znakiem firmowym bloga...

(KK) pisze...

Już więcej nie będę, prawie na pewno, obiecuję.

Anonimowy pisze...

Ależ dlaczego nie? Zresztą fikcja reporterska ma swoje prawa: jak to było z Wańkowiczem?

(KK) pisze...

"Fakty czytelnika nie nasycą, reporter musi je przeżuć, przemieszać z własną śliną, aby czytelnikowi pozostawić tylko przyjemną funkcję lekkiego trawienia". Tak to było ;) Aczkolwiek "córcie" akurat autentyczne.