Czternaście godzin. Od północy do 14. Tyle trwała procesja bractwa La Macarena. A kiedy najpiękniejsza Madonna Sewilli na powrót chroniła się do swego kościoła, przez miasto maszerowały już kolejne cofradias. La Carreteria w aksamitnych, granatowo-czarnych habitach z czerwonymi krzyżami. La Soledad z paso, na któym Matka Boska płacze pod krzyżem. I oni. Biało-czarni El Cachorro. Szli szybko. Szybciej niż "Konie". Ponuro popatrywali spod kapturów, niezbyt czuli na dzieci, błagające o cukierki i wosk. A w herbie mieli dwugłowego kaczorr... to jest... orła. Tak. Dwugłowego orła.
piątek, 10 kwietnia 2009
Semana Santa. Jeszcze trochę kapturów
Czternaście godzin. Od północy do 14. Tyle trwała procesja bractwa La Macarena. A kiedy najpiękniejsza Madonna Sewilli na powrót chroniła się do swego kościoła, przez miasto maszerowały już kolejne cofradias. La Carreteria w aksamitnych, granatowo-czarnych habitach z czerwonymi krzyżami. La Soledad z paso, na któym Matka Boska płacze pod krzyżem. I oni. Biało-czarni El Cachorro. Szli szybko. Szybciej niż "Konie". Ponuro popatrywali spod kapturów, niezbyt czuli na dzieci, błagające o cukierki i wosk. A w herbie mieli dwugłowego kaczorr... to jest... orła. Tak. Dwugłowego orła.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz