sobota, 20 czerwca 2009

Fastfood. Historia z dwoma morałami


Pierwszy hiszpański fastfood widzieliśmy w Lorce. Na placyku w centrum miasta rozłożył się wielki namiot, bruk lepił się od rozlanego piwa, grała muzyka i wszędzie walały się śmieci. Przy barze kłębił się tłum. Unurzany w tłuszczu sprzedawca wydawał plastikowe kubki z piwem i winem, plastikowe talerzyki z małżami w sosie czosnkowym lub krążkami panierowanych kalmarów oraz zawinięte w rulon z gazety smażone krewetki. Krzesła także były plastikowe, turystyczne stoliki kolebały się, pod nogami zgrzytały puste muszelki i pancerzyki krewetek... Jedzenie było rewelacyjne. A że każdy szanujący się hiszpański supermarket ma olbrzymią, wyłożoną lodem ladę z tanimi owocami morza, nasza oklejona taśmą a la MacGyver kuchnia stała się poligonem doświadczalnym.
Kalmary wyszły twarde jak gumowa podeszwa. Za to okazało się, że smażenie krewetek poziomem trudności odpowiada robieniu frytek.
Dziesięciominutowy przepis na smażone krewetki
W garnku o grubych ściankach rozgrzej oliwę (jak olej na frytki). Wrzuć kilka całych ząbków czosnku. Kiedy czosnek zbrązowieje, wyjmij go. Wrzuć umyte i osolone krewetki. Smaż aż zrobią się złote. Wyjmij z tłuszczu i odsącz na papierowym ręczniku.

Na drugi ogień poszły almejas, czyli malutkie małże - to one żyją w tych muszelkach, które najczęściej przywozi się z wakacji nad morzem.
Dziesięciominutowy przepis na almejas w sosie czosnkowym, cz. 1

Paczuszkę almejas dokładnie umyj, żeby wypłukać piasek. W garnku rozgrzej oliwę, wrzuć kilka ząbków drobno pokrojonego czosnku. Kiedy czosnek się podsmaży, wlej szklankę najtańszego białego wina, wsyp pietruszkę i wrzuć muszelki...
I tu zaczyna się całkiem nowa historia. Gdy bowiem zamierzyłam się, żeby wrzucić muszelki do wrzącego sosu, jedna, zupełnie niespodziewanie... uchyliła wieczko i wystawiła nóżkę. Czy co tam mają małże. Wystawiła, pomachała i zaraz schowała. No i jakoś tak głupio już było ją zjeść...

Nalaliśmy małżowi wody do szklanki, posoliliśmy, żeby udawała morską, całość ustawiliśmy w zacienionym miejscu. Małż w szklance ponownie wystawił czułki, pokręcił się trochę, obmacał dokładnie szkło. Pomyśleliśmy, że może być głodny, ale wikipedia na pytanie "co jedzą małże" odpowiedziała jedynie, że filtrują wodę z substancji organicznych. Z desperacji wrzuciliśmy do szklanki trochę pokruszonego brokuła.


Wczoraj pojechaliśmy na plażę i wrzuciliśmy naszego małża do morza. Oby miał tam dużo substancji organicznych do filtrowana.

Ta historia ma dwa morały. Jeden jest piękny, a drugi brzydki. Piękny uwzględnia punkt widzenia małża i brzmi: pamiętaj, zawsze walcz aż do końca! Nigdy, przenigdy się nie poddawaj! Brzydki morał dotyczy ludzi i mówi: na podstawie tej historii możesz tłumaczyć dzieciom, co to jest hipokryzja. Bo...

Dziesięciominutowy przepis na almejas w sosie czosnkowym, cz. 2

... resztę muszelek wrzuć do gotującego się sosu. Garnek przykryj. Gotuj aż pod wpływem gorącej pary wszystkie muszelki się otworzą. Podawaj z chlebem i resztą taniego białego wina.
Smacznego!

9 komentarzy:

Dobrawka pisze...

Tak naprawdę, to wszystkie by trzeba było do morza zanieść, bo małże, żeby były dobre, muszą się gotować żywe. Jak umierają, to już nie mają siły na zaciskanie muszelki i dlatego się ona otwiera. Żeby się nie pochorować przy owocach morza (jeśli ktoś kiedykolwiek zjadł nieświeżą ostrygę wie, o czy mówię i żadna grypa żołądkowa już mu nigdy nie będzie straszna)to należy jeść tylko te, które mają zamknięte muszelki. W przypadku ostryg - te, które reagują na skropienie sokiem z cytryny. Wiem, że dla wychowanych na totalnie zdewitalizowanych schabowych Polaków brzmi to wszystko jak jakieś straszne barbarzyństwo, ale to tylko dlatego, że większość z nas nigdy nie widziała transportu trzody chlewnej prowadzonego do rzeźni. Pozdrowienia znad bezowej tarty z czerwonymi porzeczkami :)

abnegat.ltd pisze...

Genialne :D

(KK) pisze...

--> Dobrawka: a pamiętasz Dzieci z Bullerbyn? Przy tej lekturze prysła moja niewinność - oni tam żywcem gotowali raki...

--> Abnegat: witam Pana Doktora :D

abnegat.ltd pisze...

Dzien dobry :)
Pozwolilem sobie umiescic linek w linkowni.
Zazdroszcze lekkosci i podziwiam jakosc :)

Anonimowy pisze...

Ech! A ja musze diete trzymac :(

PIotr

I.nna pisze...

Gdybym miała wybierać między małżami, a bezową tartą z porzeczkami, to małże byłyby bez szans. ;) Choć już te krewety bardzo apetycznie wyglądają...

Bardzo ciekawy blog, takie googlowe zjawiska to ja lubię. Dodaję do ulubionych :) Niestety, im więcej czytam, tym bardziej mi żal, że odpuściłam Hiszpanię i mieszkam w Warszawie (żeby nie było - lubię to miasto).
Pozdrawiam
Iwona

(KK) pisze...

--> Abnegat: dzięki, w moich linkach jesteś już jakiś czas ;)

--> Piotr: ale one są właśnie bardzo dietetyczne! Podobno...

--> I.nna: dzięki i witaj! Też wpadnę do Was czasem na kawę (pisałam już gdzieś tu, że nie mogę żyć bez kawy...?)

allya pisze...

świetny blog:) pozdrawiam serdecznie, zagoszczę na dłużej!

(KK) pisze...

Witaj Allya :)