piątek, 5 sierpnia 2011

Alcántara. Most nad Tagiem

W barze w Alcantara oferowano świeże żaby; lało jak z cebra i myśl o mokrej, lśniącej skórze płazów odbierała apetyt. Pojechaliśmy prosto na most. Sześć wielkich łuków wydawało się przesadą. Były zbyt wielkie na tę rzekę, zbyt wielkie na to pustkowie. Nawet teraz było to zadupie. Wtedy musiało być nim po tysiąckroć.

Staliśmy w deszczu, patrząc na most. Od czasu do czasu przejeżdżały nim samochody. Ginęły w porównaniu z ogromem łuków, most był za duży i na nie. Jak absurdalnie musiały tu wyglądać maszerujące legiony, te równe linie chłopaków w sandałach, pod sztandarami z orłem? Ilu rocznie mogło ich tędy iść? Davis pisze, że w chwili największego rozkwitu rzymskie legiony liczyły 28 oddziałów po 6 tysięcy ludzi. Ilu rocznie mogło chodzić z Norby do Conimbrigi? I czy naprawdę opłacało się stawiać dla nich ten most i ten łuk ku czci Trajana?

Na jednym krańcu mostu stała maleńka, prosta świątynka. Przypominała trochę schowek na szczotki. Gdzieś pod nią, w jakiejś części gruzu zachowały się być może szczątki Gajusza Juliusza Lacera, architekta mostu. Musiał w niego wierzyć, skoro kazał się tu pochować. Po drugiej stronie rzeki stał domek sprzedawcy pamiątek. Najwidoczniej on także kiedyś uwierzył w most. Teraz ponuro wyglądał przez okna – przejeżdżające samochody ochlapywały wodą z kałuż ceramiczne rzeźby żab, które ustawił przed wejściem. Wydawał się zrezygnowany. Z niemym wyrzutem patrzył w stronę świątynki Lacera. Możliwe, że miał do niego pretensje. Musieli spędzać razem dużo czasu: samotni, połączeni starym, zbyt wielkim mostem na pustkowiu. Niewykluczone, że właściciel sklepu z pamiątkami rozmawiał czasem z architektem, ale trudno było powiedzieć, czy go pociesza, czy robi mu wymówki.

7 komentarzy:

katasia_k pisze...

W mojej nadmorskiej miescinie znajduje sie sklep z pamiatkami, w ktorym wszystkie towary sa pokryte gruba warstwa kurzu i nawet pocztowki sa jakies wyblakle i kleja sie do rak. Przy czym po miescinie kazdego lata klebia sie tysiace ludzi gotowych kupic cokolwiek i trzeba sie naprawde postarac, zeby ich do tego zniechecic.
Dlatego jestem przekonana, ze nasz zakurzony sklep z pamiatkami to pralnia brudnych pieniedzy ;) Moze podobnie jest z tym na moscie?

maya pisze...

za to zdanie należy ci się nagroda Nike.

maya pisze...

i jak to się stało, że wycięło mi zdanie warte Nike? Oto ono: Na jednym krańcu mostu stała maleńka, prosta świątynka. Przypominała trochę schowek na szczotki

(KK) pisze...

--> Katasia: niedaleko jest granica z Portugalią, więc obstawiam przemyt ;)

--> Maya: :D Zgłoszę się! Ale tylko z jednym zadniem!

(KK) pisze...

Boże, zadniem... Zdaniem, claro . Chociaż z zadniem też chyba mam szanse...

MolikZygmuntEWA pisze...

Ja też chciałam o tym 'schowku'. A obok... spektakularny przejaw władzy. Pralnia, lub nie - wszystko to "dziwne". A żab też nie próbowałam, nawet w słońcu. Choć np.ślimaki uwielbiam (z czosnkiem i masełkiem). Ale to raczej nie Hiszpania. Nike nie zawadzi, nie tylko za TO zdanie.

(KK) pisze...

Ślimaki są jak najbardziej hiszpańskie! Też mnie to z początku zaskoczyło, ale są b. popularne i pyyyyyszne!! :)