poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Zawsze w centrum wydarzeń

Pierwszy potwierdzony przypadek świńskiej grypy w Europie? Jasne, tylko 204 km od Cartageny! Wasz korespondent zawsze w centrum wydarzeń...!

niedziela, 26 kwietnia 2009

Koniec Świata Dziecka


- Ten płyn do płukania miał być na promocji - starsza pani, która właśnie zrobiła zakupy za prawie sto euro, wyjęła mężowi rachunek z ręki i podsunęła pod nos kasjerowi. Ludzie w kolejce westchnęli i wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Poprzedni klient na piętnaście minut zablokował kasę, kłócąc się o cenę proszku do prania...
Światowy kryzys gospodarczy nigdzie nie uderzył tak mocno, jak na Półwyspie Iberyjskim. Hiszpania ma obecnie najwyższe bezrobocie spośród krajów Unii Europejskiej. Bez pracy jest 17,4 procenta ludzi. To dwa razy więcej niż europejska średnia. W ciągu ostatniego roku zatrudnienie straciło ponad dwa miliony osób. 
W połowie kwietnia, w Maladze, zadłużony budowlaniec porwał dyrektora banku, zagroził mu pistoletem i zażądał 50 tys. euro pożyczki oraz samochodu.
Pod koniec marca Bank Hiszpanii, po raz pierwszy od 30 lat, zdecydował o dofinansowaniu prywatnego banku.
Sprzedaż aut spadła już o jedną czwartą.
Elegancka sewilska restauracja Gorki wprowadziła do menu specjalną zakładkę "Dania na kryzys". Kosztują 5 euro. W Alicante właściciel jednej z knajpek funduje obiad każdemu, kto pokona go w szachy.
Na rogu naszej ulicy niedawno zbankrutował Świat Dziecka...
A po piętnastu minutach kasjer z supermarketu wrócił do starszej pani z dwoma butlami płynu do płukania. - To ten jest na promocji - oznajmił z uśmiechem. Pani z godnością wzięła jedną butlę. Kolejka ruszyła.

niedziela, 12 kwietnia 2009

Przedstawienie musi trwać


Tak, tak, oni wciąż chodzą. Biją w bębny, dmą w trąby, niosą paso, rozdają wosk. Zakapturzeni bracia wciąż panują nad Sewillą, ale ich rządy powoli się kończą. W Wielką Niedzielę, o 7 rano, w drogę wyruszy ostatnia i jedyna tego dnia procesja - La Resureccion. A późnym popołudniem, kiedy słońce zacznie już zachodzić i podzieli sewilską Maestranzę na dwie, nierówne części: Skwar i Cień, rozpocznie się tu inne wielkie święto. Na jednej z najstarszych aren Hiszpanii rozpocznie się sezon walk byków.
The show must go on.

piątek, 10 kwietnia 2009

Semana Santa. Jeszcze trochę kapturów



Czternaście godzin. Od północy do 14. Tyle trwała procesja bractwa La Macarena. A kiedy najpiękniejsza Madonna Sewilli na powrót chroniła się do swego kościoła, przez miasto maszerowały już kolejne cofradias. La Carreteria w aksamitnych, granatowo-czarnych habitach z czerwonymi krzyżami. La Soledad z paso, na któym Matka Boska płacze pod krzyżem. I oni. Biało-czarni El Cachorro. Szli szybko. Szybciej niż "Konie". Ponuro popatrywali spod kapturów, niezbyt czuli na dzieci, błagające o cukierki i wosk. A w herbie mieli dwugłowego kaczorr... to jest... orła. Tak. Dwugłowego orła.

czwartek, 9 kwietnia 2009

Skupienie, powaga i ten słonecznik


- Pamiętaj, to procesja religijna - mówi ulotka, wydana z okazji Semana Santa. - Nigdy nie przechodź przez środek pochodu braci. Kiedy cię mijają, zachowaj maksymalną powagę i skupienie...
To nie tak. Nie tak, nie tak.
- Co?! - drze się do słuchawki trębacz z orkiestry. - W ogóle cię nie słyszę, bo tu jest cholernie głośno! Ale, tak, minęliśmy już trybunę honorową...
Kumpel trębacza, puzonista, też akurat nie gra, więc pali papierosa. Jeden z młodszych zakapturzonych braci, znudzony czwartą godziną pochodu, próbuje nakapać sobie na buty woskiem z gromnicy. Inny, z uporem godnym lepszej sprawy, sprawdza, czy odchylając głowę do tyłu, można szpicem kaptura wydłubać oko koledze. Wszyscy jedzą. Dzieci, korzystając z zamieszania, dopraszają się o wosk.
I w ogóle nie przeszkadza to nikomu pamiętać o tym, że to procesja religijna, którą należy obserwować z szacunkiem i w skupieniu, wspominając swe grzechy i myśląc o poprawie. Nawet, jeśli gryzie się przy tym słonecznik.

Jeszcze o nogach


Otóż jest ktoś, kto ma bardziej odpowiedzialną i jeszcze bardziej niewdzięczną pracę niż siwy, wrzeszczący facet. Nogi. Oczywiście.
Paso waży tonę. Czasem trochę więcej, czasem trochę mniej. Niesie je jakieś 30 osób. Łatwo policzyć, że na każdą parę nóg wypada ponad 33 kilo, niesionych ze zgiętym karkiem, pod grubą draperią, w zaduchu. I tak przez sześć godzin. W najlepszym wypadku, bo procesje z bardziej oddalonych od centrum kościołów trwają nieraz i 14 godzin. Więc możecie spróbować to sobie wyobrazić.
Dawniej bractwa wynajmowały w charakterze nóg robotników. Teraz paso niosą sami bracia. Ci młodsi. Lepiej umięśnieni. Z większą ilością kolczyków w różnych częściach ciała. I może także... troszkę bardziej grzeszni...?
A pod kapturami? Pod kapturami jest różnie. W Maladze pod jednym ukrywa się nawet Antonio Banderas. W Cordobie mignie czasem przepasany sznurem wielki bandzioch pokutnika. Błysną z dziur na oczy szkła dziecięcych okularów. Albo mignie spod rękawa smukły dziewczęcy nadgarstek. W końcu nikt nie jest święty.