Podobno Pedrera istnieje naprawdę. Gdzieś o tym czytałam, nie pamiętam gdzie. Była tam nazwa - jakiegoś kamieniołomu, jakichś pofałdowanych skał, jakiegoś miejsca gdzieś w Katalonii, które miało swoją nazwę i zdaje się, że jeździł tamtędy pociąg. W każdym razie tego dnia, wcześnie rano, na szczycie dachu nawet TA Pedrera nie wyglądała realnie. Słońce rozświetlało smog, wiał ciepły wiatr i nie było prawie nikogo, tylko kilku ludzi ze statywami uprzejmie wychodziło sobie z kadrów. Ekipa wspinaczy zwisała na linach i naprawiała okna. Więcej nie napiszę. Za dużo jest książek o Barcelonie i wszyscy wiedzą, że przejechał go tramwaj. Pozwólcie, zostawiam Was samych z potworami...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Jk sie tak ma te jego prace patrze, to mi sie caly czas przed oczy nasuwa nasz Witkacy. Moze ten tez dziubal z rana jajecznice na grzybach?
Jak by się uparł to te grzyby tam nawet znajdzie wyrzeźbione ;))
Przepiękne zdjęcia! W pełni oddają urok Pedrery. Mam nawet przeczucie, że można się nimi bardziej zachwycić niż samym budynkiem, gdyby trafić tam w mało przychylnym do zwiedzania czasie z masą turystów wokół:)
To jest zdradliwy urok wszystkich zdjęć - zawsze się je tak kadruje, żeby nie było widać tych okropnych turystów ;)) Pozdrowienia, KK
Prześlij komentarz