W Sewilli są cztery tysiące barów. Jeden na każde 180 mieszkańców. Jestem tym nadprogramowym, niedoliczonym, sto osiemdziesiątym pierwszym klientem tego właśnie baru, w którym siedzę, czytając gazetę. W gazecie piszą, że w Sewilli są cztery tysiące barów. I że liczba ta rośnie. Co roku do władz miasta wpływa ponad sto podań o koncesję. W nowy bar trzeba zainwestować sto tysięcy euro - piszą w mojej gazecie - ale teraz, w czasach kryzysu, ludzie uważają, że to bezpieczny biznes.
I rzeczywiście, w porze śniadania wydaje się, że nie ma bezpieczniejszego biznesu niż bar - taki zwykły bar z przyziemia bloku, ze stolikami wystawionymi na chodnik. Bar nasz powszedni, do którego schodzi się rano (z siódmego, trzeciego, czwartego piętra) na kawę, tostadę i gazetę.Wszystkie stoliki są już zajęte i - poza waszym korespondentem - nikt nigdy nie siedzi sam. Taki jest jednak los korespondentów i ten, którego możecie nazywać swoim, nie uskarża się. Choć kelnerzy patrzą na niego nieco podejrzliwie (tak, widać, jest tu obcy, nikt nie wita się z nim, przechodząc ulicą i nikt nie przysiada), siedząc samotnie może udawać, że czyta o czterech tysiącach sewilskich barów, a w rzeczywistości podsłuchiwać co zamawiają cztery starsze panie (po połówce tostady z margaryną) i o czym plotkują. Zajęcie to tak go pochłania, że zapomina, iż przyszedł tu w konkretnym celu i że ma obowiązki: przyszedł uporać się z zaległą korespondencją. Trajkot pań i słońce, które coraz śmielej zagląda pod parasole, do reszty go jednak rozpraszają i nie pamięta już co właściwie chciał napisać. Zdaje się, że o tym, że w Sewilli są cztery tysiące barów. I że jeden przypada na 180 mieszkańców.
5 komentarzy:
KK, pewnie cię kocham! Bo jak czytam jak piszesz, to uśmiech mam dookoła głowy. Pozdrawiam
:D My pleasure!
Świetny wpis. Ewa polecała mi Twój blog już jakiś czas temu, w końcu trafiłam i na pewno wrócę. Pozdrawiam
Witaj Bee, czym chata bogata :)
haha swietny wpis!!
swietny styl!
Prześlij komentarz