Najtrudniej
jest opisać bylejakość. A chciałabym to zrobić, bo to ona jest dla mnie
kwintesencją Hiszpanii. Po niej rozpoznaję ten kraj, kiedy tu wracam (bo
wracam, wiem, nie pisałam, lecz znowu wracam). Ta bylejakość to jest to coś, o
czym nie pamiętam, kiedy mnie tu nie ma (bo nie ma o czym), a co sprawia, że
gdy wracam i wyglądam przez okno (pociągu, samochodu, samolotu), myślę z ulgą,
że już wiem, gdzie jestem.
Trudno
dobrze opisać, o co mi chodzi. Może o ten zaułek na tyłach blokowiska, który
widzieliśmy z okna pociągu, kiedy już ruszyliśmy z Malagi: spalona słońcem
żółta ziemia, kołami paru starych aut, które tu parkują, ubita na twarde jak
beton klepisko, ogrodzona porwaną siatką, ze ślepą ścianą bloku w tle, z jakimś
pękiem wiszących kabli, z pomiętymi ulotkami z supermarketu i kilkoma
przypadkowymi kamieniami, wszystko to bure, żółtawe, zblakłe, powoli dążące do
osiągnięcia jednolitej, byle jakiej barwy, do spłowienia. Oczywiście nikogo tam
nie ma. Oczywiście wszystko to zalane jest ogłuszającym słońcem. Byle jakie.
Pociąg rusza, jedziemy dalej, wasz korespondent nie wie, jak opisać to, co
zobaczył.
Takie obrazy (zapachy, dźwięki) najmocniej kojarzą
mi się z Hiszpanią, tą Hiszpanią, o której chcę pisać (bo o każdej innej można
przeczytać gdzie indziej). Ziemia bez trawy. Niebieskie wiaderko, podstawione
pod cieknącą klimatyzację. Trup karalucha, wymieciony z domu na chodnik.
Sznurek samochodów za śmieciarką, która zablokowała główną ulicę. Byle jakość
all inclusive, rzeczy nieładne, mój własny, sekretny system znaków, po których się rozpoznajemy
– Hiszpania i ja.
4 komentarze:
najbardziej lubię właśnie bylejakość, bo zmusza do myślenia, wyostrza zmysły. Bo nie jest brzydkie, ale też nie jest piękne. Jest atrakcyjne inaczej.
każdy kraj ma swoje zaplecze, widziane od tyłu, to, którego nie pokazuje się w katalogach...
Sądziłam, że bylejakość dość łatwo opisać. A to zjadliwie, a to szyderczo, z przyganą, goryczą, rezygnacją...A tu proszę.
Ale zgadzam się, czasem bałaganik - ale swój i oswojony może budzić nostalgię i sympatię :)
Wiecie, ale ja w Polsce tego nie mam, w Polsce takie pety na ulicy nie budzą mojej nostalgii :) Nie wiem, czemu w Hiszpanii tak jest.
Prześlij komentarz